Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polska

Bezcenna informacja przed głosowaniem! Tak należy odczytywać przedwyborcze sondaże

W okresach bezpośrednio poprzedzających wybory jesteśmy atakowani informacjami o coraz to nowszych sondażach opinii publicznej.

W okresach bezpośrednio poprzedzających wybory jesteśmy atakowani informacjami o coraz to nowszych sondażach opinii publicznej. Równocześnie publikacje te budzą wątpliwości, co do wiarygodności prezentowanych wyników. Wątpliwości te podsycają różnice między wynikami poszczególnych ośrodków, a także błędy i wpadki, które w powszechnej opinii hańbią firmy badawcze. Jaka jest wartość takich informacji? Kto manipuluje danymi? Czy poświęcać im uwagę, czy ignorować? - pisze Wojciech Krajewski, absolwent Szkoły Głównej Handlowej, specjalista od analizy i badań społecznych.

Badania opinii mają duży wpływ na otaczającą nas rzeczywistość – znacząco wpływają na decyzje podejmowane przez biznes i polityków. W pewien sposób wpływają także na decyzje zwykłych ludzi. Chociaż ten wpływ jest zdecydowanie demonizowany. Gdyby sondaże formatowały umysły wyborców to śp. Lech Kaczyński nie pokonałby w 2005 r. Donalda Tuska, Andrzej Duda nie pokonałby w 2015r. Bronisława Komorowskiego, a Paweł Kukiz nie ustanowił rekordowego „antysystemowego” wyniku wyborczego.

Warto poświęcać im uwagę, chociażby dlatego, że pokazują kierunek zmian preferencji i opinii w danej sprawie. Jednak nie warto ulegać „newsowej biegunce” i wyolbrzymionym nagłówkom „Partia X traci, partia Y zyskuje”. W tych publikacjach za stratę lub zysk uważa się zmiany o 1, 2 lub 3 punkty procentowe, podczas gdy jest to nieprawda. Powodem dla publikacji takich „newsów” może być niekompetencja dziennikarzy, lub ich celowe wskazywanie na rzecz nieistniejących, ale w ich odczuciu pożądanych trendów.

Zmiana mniejsza niż 4 punkty procentowe, to nie jest zmiana
W badaniach, które publikowane są obecnie w mediach przeważają sondaże realizowane na próbie 1000 osób, jednak respondentów odpowiadających na pytania o preferencje wyborcze jest mniej – ok. 700 – 600. To oznacza, że błąd statystyczny oscyluje wokół wartości 4 procent. To z kolei w pewnym uproszczeniu oznacza, że wzrost np. PO o 3 punkty procentowe nie jest żadnym wzrostem, ponieważ, jak mówią badacze, nie jest istotny statystycznie.

Nad progiem, czy pod progiem
Obawa, czy w ogóle wejdą do Sejmu nie dotyczy liderów - Prawa i Sprawiedliwości i Platformy Obywatelskiej. Jednak zdecydowanie dotyczy Zjednoczonej Lewicy, partii Ryszarda Petru, PSL czy KORWiNa. Biorąc pod uwagę skale błędu w badaniach wynik gwarantujący przekroczenie progu to 9 procent, ale dla koalicji (lewica) to już 13 procent. Dopóki te wartości nie zostaną przekroczone nie można mówić o pewności przekroczenia progu, istnieje tylko prawdopodobieństwo.

Skoro margines błędu jest tak duży, to jak oceniać kierunki zmian w sondażach?
Po pierwsze oceniając zmiany warto poszukać informacji nie tylko z poprzedniego sondażu, ale cofnąć o 2, 3 pomiary wcześniej. To żadna sztuka, ponieważ większość sondażowni ma ogólnodostępne serwisy internetowe z danymi, które pozwalają prześledzić archiwalne badania. TNS, Millward Brown czy IBRiS prezentują dane w formie graficznej – dość przystępnej w odbiorze.

Jednak najlepszym źródłem danych są niezależni specjaliści, tacy jak np. Ben Stanley (@BDStanley), którzy w internecie pokazują zestawienia danych eliminując wychylenia poszczególnych firm na korzyść, lub niekorzyść poszczególnych formacji (tzw. House Effect). Właśnie takie analizy pozwalają określić realny kierunek zmian poparcia dla ugrupowań politycznych.


fot. Przykład analizy trendów na podstawie wielu sondaży (źródło: rpubs.com/benstanley/26691)

Dlaczego raz PiS ma 42, a raz 34 procent poparcia? Czy to oszustwo?
To raczej manipulacja niż oszustwo. Pracownie mają różny sposób prezentowania danych. Jedne uwzględniają wyborców niezdecydowanych, inne nie. Pamiętajmy jednak, że na kartach wyborczych nie będzie możliwości postawienia krzyżyka przy opcji „niezdecydowany”. W tej sprawie powinien obowiązywać konsensus między mediami i sondażowniami – inaczej będzie to nadal narzędzie do manipulowania przekazem.

„House Effect” czy sondażownie sprzyjają określonym partiom?
Nie można tego dowieść w sposób jednoznaczny, ale faktem jest, że w badaniach określonych ośrodków obserwujemy przeszacowanie ciągle tych samych ugrupowań. Może to wynikać z wielu czynników – innej techniki prowadzenia badań, innej kolejności zadawania pytań, lub nawet innego sformułowania pytań w ankiecie. Niezależnie od tego jakie są tego przyczyny można powiedzieć, że:

Dla PO: najmniej przyjazne są Millward Brown i IBRiS, najbardziej CBOS
Dla PiS: najmniej przyjazne są Millward Brown, IBRiS i CBOS, najbardziej TNS i GfK

Lub:

Millward Brown sprzyja Zjednoczonej Lewicy, Nowoczesnej i KORWiN, zaniża PiS i PO;
TNS sprzyja PiS, zaniża Nowoczesną, PSL i Zjednoczoną Lewicę;
GfK sprzyja PiS, zaniża Kukiza, Zjednoczoną Lewicę i Nowoczesną;
IPSOS sprzyja PSL, zaniża Nowoczesną;
IBRiS sprzyja Zjednoczonej Lewicy i Nowoczesnej, zaniża PiS i PO;

Warto o tym pamiętać czytając dane określonej pracowni. Wiedza o tym, która z nich prawdopodobnie zawyża lub zaniża wyniki poszczególnych ugrupowań prawdopodobnie oszczędzi Wam niepotrzebnych nerwów.


fot. Analiza odchyleń poszczególnych pracowni badań opinii (źródło: pubs.com/benstanley/26691)

Najważniejsze – nie ulegać ekscytacji pojedynczym badaniem
Warto przyglądać się sondażom – to mimo wszystko jest cenne źródło informacji. Jednak należy się im przyglądać z dystansem, mając w pamięci, że poszczególne firmy mają swoje odchylenia na korzyść tych lub innych ugrupowań. Sondaż to tylko zwierciadło odbijające rzeczywistość, niestety z większymi lub mniejszymi błędami. Nawet najlepsze badanie, zrealizowane zgodnie ze wszystkimi zasadami sztuki nie daje nam wszechwiedzy i pewności. Publikowane badania nie powinny nas ani zastraszać, ani demotywować. W kampanii trzeba pracować do samego końca – tak, jakby zwycięstwo wciąż było niepewne.
 

Źródło: niezalezna.pl