W piątek 26 czerwca 23-letni Seifeddin Rezgui otworzył ogień do turystów wypoczywających na plaży i przy basenach hotelu w tunezyjskim kurorcie Susa. Zamordował 38 osób, w tym 30 Brytyjczyków. Wpływ na dżihadystów, którzy zrekrutowali i wyszkolili Seifeddine’a Rezgui, miał Hani al-Sibai, należący do Al-Kaidy muzułmański duchowny, który mieszka w Londynie.
Ten sam człowiek jest też podejrzewany o zradykalizowanie poglądów islamskiego bojownika „Jihadi Johna”. „Jihadi John” to Mohammed Emwazi, dżihadysta z Państwa Islamskiego, który dokonywał egzekucji zachodnich dziennikarzy. Emwazi urodził się w 1988 ro. w Kuwejcie. Razem z rodziną trafił do Wielkiej Brytanii, gdzie odebrał gruntowne wykształcenie w dobrych brytyjskich szkołach. Studiował nawet na University of Westminster.
Tymczasem Hani al-Sibai mieszka w wartej 1 mln funtów posiadłość w modnej dzielnicy zachodniego Londynu – podaje portal Polonii z Birmingham bham.pl. Co więcej, urodzony w Egipcie 54-letni al-Sibai otrzymuje rocznie 50 tys. funtów w benefitach, dostaje m.in. świadczenia dla niepełnosprawnych. Z tej kwoty utrzymuje żonę i pięcioro dzieci.
Przeciwko duchownemu prowadzone jest dochodzenie, bo władze podejrzewają go o oszustwa zasiłkowe. Kiedy „Daily Mail” zapytało go, jak może usprawiedliwić swoją postawę i pobieranie takich sum pieniędzy, odpowiedział, żeby zwrócić się z tym pytaniem do Davida Camerona.
Niewykluczone jednak, że w końcu bezkarność duchownego się skończy. Brytyjski polityk Keith Vaz, który pełni rolę przewodniczącego komitetu spraw wewnętrznych, powiedział, że napisał już list do szefowej Home Office Theresy May z żądaniem wyjaśnień, dlaczego al-Sibai przebywa nadal na terenie Wielkiej Brytanii. Jego zdaniem niewytłumaczalnym jest to, że rząd, który odnosi takie sukcesy, nie może pozbyć się kogoś, kto ma tak niebezpieczne powiązania z terrorystami – informuje bham.pl.