W poniedziałek około godz. 20.00 w Legionowie zjawili się Janusz Korwin-Mikke i Przemysław Wipler. Po spotkaniu z protestującymi przed komendą i po krótkich wystąpieniach opuścili miejscowość. Po ich odjeździe część zgromadzonych osób zaczęła się rozchodzić. Na miejscu została kilkusetosobowa grupa.
– Na miejscu pozostała grupa około 250-300 osób. Część z nich – kilkadziesiąt osób – była w kominiarkach i kapturach, ewidentnie szukali zaczepki z policjantami – mówił portalowi niezalezna.pl Mariusz Mrozek, rzecznik prasowy stołecznej policji. – Przypuszczamy, że wśród tej grupy mogą być osoby pod wpływem alkoholu – dodawał Mrozek.
Najpierw w kierunku policjantów wykrzykiwano obelgi oraz oskarżenia o zabójstwo 19-letniego Rafała. Wołano m.in. „Mordercy” oraz „Prawda jest taka, zabiliście chłopaka”. Później skupiono się na dziennikarzach – w ich stronę poleciały butelki, petardy i kamienie. Jak podał portal legio24.pl, miano również zdemolować wóz transmisyjny Polsatu.
Po tym policja zaczęła rozpędzać grupę protestujących; w pogotowiu czekał cały czas samochód z armatką wodną. W sumie zatrzymano kilkanaście najagresywniej zachowujących się osób. Podczas starć jeden z funkcjonariuszy został ranny. Tego dnia w Legionowie zgromadzono ogromne siły policji – ściągnięto m.in. posiłki z Warszawy. Jacek Liziniewicz, dziennikarz „Gazety Polskiej Codziennie”, który był na miejscu, relacjonował, że funkcjonariuszy było na pewno dużo więcej niż demonstrantów.
Portal legio24.pl podał, że po pierwszych starciach budynek komendy został odgrodzony kordonem funkcjonariuszy. Policja zamknęła również ulicę Jagiellońską od Al. 3. Maja do Krasińskiego. Miasto zostało obstawione przez funkcjonariuszy – informował portal.
W niedzielę wieczorem również doszło do starć podczas demonstracji po śmierci 19-letniego Rafała. Mieszkańcy Legionowa przyszli pod komendę, żeby upamiętnić chłopaka. Kilka dni temu, w czasie policyjnej interwencji, 19-latek próbował połknąć woreczek z marihuaną. To prawdopodobnie było przyczyną jego śmierci. Jednak mieszkańcy Legionowa nie wierzą w policyjną wersję okoliczności śmierci Rafała. Ich zdaniem – przyznawali to w rozmowach z dziennikarzem „Gazety Polskiej Codziennie” – funkcjonariusze podczas interwencji przekroczyli swoje uprawnienia.