Człowiekowi trudno jest przyznać się przed sobą, że popełnił błąd, wybierając Platformę. Ale dzisiaj sprawy zabrnęły tak daleko, że część ludzi już nie daje rady zamykać oczu – mówią po prostu: „nigdy więcej”. I zaczynają przychodzić na spotkania ze mną. Chcą nowej szansy i nadziei – zaznacza Andrzej Duda w rozmowie z Joanną Lichocką dla „Gazety Polskiej”.
Pierwsze zderzenie z PO i z prezydentem Bronisławem Komorowskim jest już za Panem?
Ten atak prezydenta i premier Kopacz na mnie pokazuje, że jestem przez nich postrzegany jako główny kontrkandydat Bronisława Komorowskiego. Przecież nie atakowaliby mnie, gdyby byli pewni zwycięstwa. Sądzę, że właśnie dlatego przekręcali moją wypowiedź, a pani premier dopuściła się wręcz kłamstwa. Mieliśmy klasyczny pokaz manipulacji, to, jakimi metodami posługują się politycy PO i jak się zachowują w tej sprawie niektórzy dziennikarze, przypomina metody stosowane wobec Jarosława Kaczyńskiego, a wcześniej wobec prezydenta Lecha Kaczyńskiego.
Próbka przemysłu pogardy. Teraz już Pan wie, że cokolwiek Pan powie, może być interpretowane na opak.
To nawet nie była interpretacja! Po prostu włożono w moje usta słowa, których nie wypowiedziałem.
I twardo, mimo sprostowań Pana i sztabu, mimo zapowiedzi podania Ewy Kopacz za jej słowa do sądu, mainstream utrzymuje wersję, że rozważa Pan wysłanie wojsk na Ukrainę. To w zasadzie pokazówka – dowodzą, że nie ma Pan szans na dotarcie z własnym przekazem do Polaków.
PO bardzo by chciała, żeby tak właśnie było, ale jest wiele sposobów na dotarcie do ludzi, można tę propagandę omijać. Natomiast sądzę, że wielu Polaków w trakcie nagłaśniania tej manipulacji i wzniecanego wokół niej szumu medialnego dostrzegło istotę rzeczy – że to, co mówiłem, zostało przekręcone. Było jednak dużo takich mediów i takich audycji, gdzie moje słowa były przedstawione w sposób prawdziwy i jeśli ktoś nie skupiał się na jednym czy dwóch mediach, tylko oglądał różne stacje i zaglądał na różne portale informacyjne, mógł przekonać się, na czym polegała manipulacja. Niewykluczone, że to była dla wielu ludzi także ważna lekcja, jak próbuje się wprowadzać ich w błąd. Z jednej strony przemilcza się wpadki prezydenta, z drugiej przekręca moje wypowiedzi.
Na tym polega przewaga medialna władzy.
Dzisiaj w Polsce żyjemy w takiej rzeczywistości, że Bronisław Komorowski może powiedzieć wszystko. Niedawno mówił o „zapładnianiu mieszczuchów”. Proszę sobie wyobrazić, co by było, gdyby Jarosław Kaczyński wypowiedział takie słowa. Czy pani sobie wyobraża, co by było, gdybym to ja nazwał kobiecą załogę duńskiego okrętu wojennego „kaszalotami”, jak to zrobił kiedyś prezydent Komorowski? Pani sobie wyobraża, co by było, gdyby powiedział, że sposobem „na głowę” dla tych, którzy przekręcają moją wypowiedź, jest lewatywa? Mamy do czynienia z bezpartyjnym blokiem wspierania Bronisława Komorowskiego. Wspierania już zupełnie na siłę. Ale to oznacza, że władza mocno się przestraszyła, że może przegrać wybory, i to podwójnie – prezydenckie i parlamentarne.
Dr Barbara Fedyszak-Radziejowska mówiła w telewizji Republika, że nawet nie chodziło o to, jak przekręcono Pana słowa, by Pana zaatakować. Chodziło o wdrukowanie ludziom do głowy tej samej tezy propagandowej PO co zwykle – PiS dąży do wojny, PO do pokoju.
Platforma często używa straszaka tego typu, to wkładanie ludziom do głów przekazu, który jest nieprawdziwy. Odbywa się dzięki stosowaniu metody – kłamstwo powtórzone tysiąc razy staje się prawdą. Te metody są przez nich stosowane w zasadzie od samego początku. Powtarzane kłamstwa mają utrwalić przekaz.
Zatrzymajmy się na chwilę nad tym wątkiem z wysłaniem wojsk na Ukrainę. Powiedział Pan, że należałoby rozważyć taką możliwość tylko wtedy, gdyby taką decyzję podjęło NATO.
Powiem krótko, żeby potem znowu nie przekręcano moich słów – nie ma możliwości, żeby Polska zbrojnie zaangażowała się w konflikt na Ukrainie. Koniec. Kropka.
Gdyby NATO podjęło decyzję o militarnej pomocy Ukrainie, to chyba wiadomo, że i nasi żołnierze uczestniczyliby w akcji?
Ostatni szczyt NATO w Newport pokazał, że Sojusz nie zamierza angażować się militarnie na Ukrainie. Cały czas powinny być podejmowane próby rozwiązania konfliktu metodami dyplomatycznymi i zdecydowany nacisk sankcjami na Rosję. Można tylko ubolewać, że rząd Polski i prezydent Komorowski nie siedzą dziś przy stole negocjacyjnym. Bo o ile militarne zaangażowanie nie jest w polskim interesie, o tyle obecność w gremiach, gdzie podejmowane są ważne decyzje, świadczy o prestiżu państwa.
Ewa Kopacz mówi o Panu „przyszły prezydent”. Że to niedobrze, kiedy przyszły prezydent mówi tak jak Pan.
Taka wypowiedź może wskazywać, że pani premier nie wierzy w zwycięstwo Komorowskiego i ta myśl podświadomie wymsknęła się jej na konferencji. Uśmiecham się i robię swoje.
Całą rozmowę z Andrzejem Dudą, kandydatem PiS na prezydenta RP, znajdziecie w ostatnim numerze tygodnika „Gazeta Polska”.
Źródło: Gazeta Polska
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Joanna Lichocka