Autorem protestu był Waldemar Kaproń, który uzyskał 33 głosy (tyle samo co drugi z kandydatów), ale przegrał w losowaniu. Później wyszło na jaw, że wydano siedem błędnych kart - przypomina tvn24.pl Sąd Okręgowy w Szczecinie uznał, że to zbyt poważna manipulacja, aby uznać wynik wyborów za wiarygodny i zdecydował o ponownym głosowaniu w gminie Świerzno.
- Jestem zadowolony. Nie wiem, czy wygram, czy nie, ale będzie uczciwie. Ludzie zagłosują, na kogo chcą. A nie jakieś rzucanie monetą czy losowanie koperty - stwierdził Kaproń.
To nie jest pierwszy przypadek, gdy przez machlojki należy powtórzyć wybory. W ubiegłym tygodniu informowaliśmy, że mieszkańcy gminy Olsztyn ponownie pójdą do urn. Tam pełnomocnik KKW „Razem dla Gminy Olsztyn” złożyła protest, zwracając uwagę, że kart do głosowania wyjęto z urny 206, a podpisów na liście wyborców było 205. Oznacza to, że jednemu z wyborców komisja wydała dwie takie same karty.
Tymczasem radnym został Jerzy Biedroń, który otrzymał sto głosów, a jeden głos mniej dostał Paweł Romański. Sąd w Częstochowie uznał więc, że wybory należy powtórzyć.
A jeszcze niedawno pewien polityk mieszkający w Pałacu Prezydenckim przekonywał, że mówienie o wyborczych manipulacjach to "odmęty szaleństwa".