Gazeta Polska: Oni obawiają się Karola Nawrockiego. Atak metodami rosyjskimi nie był przypadkowy Czytaj więcej!

​Kompromitacja policji. Sąd o akcji w PKW: „Media są od tego, żeby informować”

Sąd uniewinnił dziennikarzy Jana Pawlickiego i Tomasza Gzella od zarzutu naruszenia miru domowego.

Krzysztof Sitkowski/Gazeta Polska
Krzysztof Sitkowski/Gazeta Polska
Sąd uniewinnił dziennikarzy Jana Pawlickiego i Tomasza Gzella od zarzutu naruszenia miru domowego. – Zatrzymano tylko was dwóch, a sąd widział, jak wielu dziennikarzy było na sali – mówił w uzasadnieniu wyroku sędzia.

Dzisiaj zapadł wyrok w sprawie dziennikarzy Jana Pawlickiego (TV Republika) i Tomasza Gzella (PAP) zatrzymanych przez policję w siedzibie Państwowej Komisji Wyborczej. Sąd Rejonowy Warszawa-Śródmieście uniewinnił obydwu oskarżonych.

Policja chciała zapewnić bezpieczeństwo w czasie akcji zatrzymywania i usuwania z pomieszczenia osób przebywających za stołem prezydialnym. Sąd widział na nagraniu, że dziennikarze stali na środku pomieszczenia i zapewne chodziło o to, by policjanci mieli możliwość działania. Sąd nie wie, być może powinniście zostać wyprowadzeni z sali czy zatrzymani, ale zatrzymano tylko was dwóch, a sąd widział, jak wielu dziennikarzy było na sali – mówił sędzia uzasadniając wyrok. Podkreślił też, że z nagrania bezspornie wynika, gdzie byli pracujący dziennikarze, a gdzie manifestanci.

Sędzia tłumaczył, że zatrzymanie akurat Pawlickiego i Gzella mogło wynikać z nieporozumienia i nastąpiło przez pomyłkę, ponieważ „akcja była nerwowa i dynamiczna”. Kończąc uzasadnianie wyroku podkreślił, że „media są od tego, żeby informować”.

Tymczasem policja – która o decyzji sądu dowiedziała się od dziennikarzy portalu niezalezna.pl – ma zamiar „zapoznać się wnikliwie z uzasadnieniem wyroku”.

Respektujemy orzeczenie niezawisłego sądu, zawsze podkreślamy, że decyzje sądu są dla nas wiążące – powiedział w rozmowie z portalem niezalezna.pl Mariusz Mrozek, rzecznik prasowy stołecznej policji. Dodał jednocześnie, że policja „zapozna się wnikliwie z uzasadnieniem wyroku”.
 
Podkreślił też, że sąd w uzasadnieniu wskazał, iż podczas akcji w PKW dziennikarze i inne osoby powinni być wyprowadzone z sali w pierwszej kolejności oraz że kiedy policja przystępuje do działania, dziennikarze powinni jej to umożliwić.
 
Mam nadzieję, że ten wyrok pozwoli na wypracowanie nam takich metod działania, które umożliwią również pracę dziennikarzom – dodał Mrozek.

Na wyrok natychmiast zareagowała szefowa MSW, ale jej komunikat trzeba uznać za kuriozalny. Uznała zatrzymanie dziennikarzy za "niepotrzebne nieporozumienie".

- Po zapoznaniu się z raportem policji w tej sprawie czekałam na rozstrzygnięcie sądowe. Szczegółowa informacja przedstawiona mi przez policję potwierdziła, że nie doszło do naruszenia prawa i procedur przez policję, a okoliczności zatrzymania dziennikarzy wymagają oceny sądu. Sąd uznał, że nie było intencją policjantów zatrzymanie dziennikarzy, które nastąpiło w wyniku nieporozumienia – stwierdziła minister Teresa Piotrowska.
 
A więc wiadomo już jaka będzie narracja. Warto więc przypomnieć słowa podinsp. Mariusza Sokołowskiego, który podczas posiedzenia parlamentarnego zespołu ds. obrony wolności słowa, stwierdził jednoznacznie. Pawlicki został zatrzymany, bo nie zastosował się żądania opuszczenia budynku, a także "utrudniał policjantom przeprowadzenie interwencji w sali PKW w ten sposób, że w trakcie wyprowadzania osób podchodził do policjantów i przysuwał im mikrofon do twarzy żądając udzielania odpowiedzi na pytania". Natomiast Gzell "stał w drzwiach wyjściowych sali i swoją osobą blokował drogę wyprowadzania osób zatrzymanych". I to był powód do skucia go kajdankami. Tyle rzecznik rzecznik komendanta głównego policji.

O jakiej więc pomyłce czy nieporozumieniu minister mówi?! Policjanci wiedzieli kogo chcieli zatrzymać i zrobili to celowo.

 



Źródło: niezalezna.pl

 

plk