- Nie utrzymujemy i nie ma takiego pomysłu żadnych kontaktów z nacjonalistami rosyjskimi, jeżeli są oni jakoś poorganizowani, bo ideologicznie są często tak dziwni, że w ogóle nas to nie interesuje. Natomiast mieliśmy kontakty z narodowcami ukraińskimi, którzy mimo bardzo głębokich dzielących nas tradycji, bo oni się odwołują do tradycji Bandery, zresztą żadnej innej tradycji nie mają i to powinno ich dyskwalifikować, wydawałoby się. Jednak okazuje się, że odnajdują gdzieś swoje korzenie chrześcijańskie, rewidują swój sposób patrzenia na tradycje narodowe ukraińskie, nacjonalizmu ukraińskiego i jest z nimi o czym gadać – twierdził jeszcze rok temu Krzysztof Bosak.
Dziś, gdy Rosja zaatakowała Ukrainę, Ruch Narodowy nagle zaczął krytykować nową władzę w Kijowie (właśnie za nacjonalizm i związki z banderowcami). Czy dlatego, że przed wyborami chce za wszelką cenę odróżnić się od PiS, czy w grę wchodzą inne względy? Robert Winnicki, kolega Bosaka z Ruchu Narodowego, napisał niedawno na blogu:
Niczym nie daje się usprawiedliwić fakt, że polskie elity popierają ukraińską opozycję (dziś będącą u władzy) bezwarunkowo, nie akcentując polskich poglądów na rozwijany w jej szeregach kult Stepana Bandery i zbrodniczej formacji Ukraińskiej Powstańczej Armii. Haniebny proceder uwiarygadniania polityków wyznających ideologię banderyzmu ma zresztą swoją wieloletnią historię, ponieważ sięga czasów Lecha Kaczyńskiego i Wiktora Juszczenki. Polscy politycy manifestujący pod banderowskimi flagami, milczący wobec masowej „banderyzacji” ukraińskiej świadomości historycznej i przestrzeni publicznej, zasługują na słowa najwyższego potępienia.
No więc jak to jest - ukraińscy nacjonaliści "rewidują swój sposób patrzenia" i "jest z nimi o czym gadać" - czy jednak cały Majdan to faszyści i banderowcy?
Zobacz wypowiedź Krzysztofa Bosaka:

Reklama