- Wszystkie organizacje do których się zwracaliśmy powtarzały, że zostały wydane dyrektywy, by nie przyjmować i blokować wszelką pomoc humanitarną, a w szczególności tą kierowaną na Majdan – mówi w rozmowie z portalem niezalezna.pl ks. dr Stefan Batruch, który zajął się organizacją transportu pomocy humanitarnej z Polski.
Cała akcja rozpoczęła się dwa tygodnie temu. Wtedy to proboszcz Parafii Greckokatolickiej w Lublinie ks. dr Stefan Batruch zwrócił się do przyjaciół z prośbą o wsparcie dla ludzi protestujących w obronie demokracji na Ukrainie. Ku jego zaskoczeniu pomoc Polaków była natychmiastowa.
- Docierały do mnie informacje, że osoby zaangażowane w pokojowe protesty na majdanie potrzebują wsparcia. Ku mojemu zaskoczeniu wiele osób zareagowało na mój apel. Podjęto akcję zbiórki pomocy humanitarnej – mówi nam ksiądz Batruch.
Ambasada nie była w stanie udzielić księdzu informacji jak zorganizować transport zebranych rzeczy i jakie są wymogi prawne takiej akcji. Fundacja Kultury Duchowej Pogranicza podjęła się koordynacji tego przedsięwzięcia.
- Tych rzeczy uzbierało się ponad dziesięć ton. Pomagali ludzie m. in. z Poznania, Katowic, Krakowa, Przemyśla, Warszawy. Postanowiliśmy puścić pierwszą partię, około półtora tony rzeczy, także w celu sprawdzenia jak wszystko będzie przebiegać. Opatrzyliśmy go pismami ze strony miasta i fundacji, że jest to pomoc humanitarna. Celnicy odesłali nasz transport z kwitkiem, gdyż pomoc humanitarna może być przekazywana tylko zarejestrowanym przez ministerstwo polityki społecznej na Ukrainie organizacjom – relacjonuje ksiądz.
Fundacja zaczęła szukać Ukraińskiej organizacji, która przyjęłaby następny duży transport z Polski. Okazało się wtedy, nawet największe organizacje takie jak Caritas Ukraina odmawiają współpracy, obawiając się związanym z tym represji.
- Tu się pojawiło moje wielkie zaskoczenie, gdyż wiele organizacji rękami i nogami broniło się przed przyjęciem pomocy. Mówili, że problemy z tym związane są tak ogromne, że nie radzą sobie z formalnościami. Większość organizacji, którym był przekazywany transport - niezwiązany z majdanem - po pół roku jest przetrzymywany na składach. Okładają ich strasznymi karami za to, że przedłuża się postój na parkingu celnym. Nawet takie organizacje jak Caritas Ukraina – która jest jedną z większych – odmówiła gotowości przyjęcia naszego transportu – przyznaje ks. Stefan.
Ukraińska Liga Dobroczyńców zgodziła się na przyjęcie pomocy z Polski. Ma ona wypracowane metody, jak poradzić sobie z wszystkimi formalnymi przeszkodami.
- Przejechaliśmy granicę. Wczoraj rano dotarliśmy do Kijowa. W pół dnia dopełniliśmy formalności związanych z odprawą celną - co na realia ukraińskie jest wielkim osiągnięciem. Teraz wszystkie rzeczy leżą w zaplombowanym przez celników magazynie. Czekamy na decyzję Ministerstwa Polityki Społecznej, która zgodnie z przepisami ma ocenić, czy w ich opinii ta pomoc spełnia warunki pomocy humanitarnej. Mamy nadzieję, że decyzja ta nadejdzie w ciągu kolejnych dni – dodał ksiądz Stefan Batruch.
Reklama