DAWID WILDSTEIN Z KIJOWA. Ósma trzydzieści rano czasu polskiego. Kijów. Tysiące ludzi gromadzi się pod siedzibą ukraińskiej Rady Najwyższej. Blokują ukraiński sejm i radę ministrów. Krzyczą - „rewolucja!”. Kilka godzin wcześniej, jeszcze w nocy, protestujący wzięli właśnie pałac październikowy. Tak nazywany jest jeden z budynków, należących do ministerstwa sztuki i kultury. To nie jest pierwszy urząd, który został przejęty przez siły opozycyjne w Kijowie. I w tych kilku zdaniach ujawnia się cała różnica między obecną sytuacją a tzw. rewolucją pomarańczową.
O ile być może sam rozmach „ludzki” czasem nie jest tak imponujący jak 9 lat temu, to już jego konsekwencje dużo większe. Wtedy tłum ludzi co najwyżej stawiał biernie opór siłom porządkowych.
Dziś całe centrum Kijowa jest oddzielnym państwem, które zbuntowało się przeciw władzy. Nie ma nigdzie policji. Potężny i newralgiczny punkt miasta został odcięty od reszty miasta barykadami. Za barykady służą także, postawione w poprzek najważniejszych ulic, samochody zwolenników demonstracji. Wśród nich nowe mercedesy i jeepy.
Na Majdanie powiewają flagi z wielu krajów.
Oczywiście, co warto odnotować z dumą, wielu jest Polaków. Ale trafiają się i bardzie egzotyczni goście. Nigeryjczyk, student, który poczuł zew wolności ukraińskiej, kanadyjska dziennikarka, która przyjechała jako turystka, a dziś, w nieodłącznym kasku motocyklowym (poza wszechobecnym gazem, latające cegły to główne zagrożenie) i ochraniaczach na kolana i łokcie (to strój części protestujących, minimalizujący ewentualne obrażenia), stała się weteranką przynajmniej dwóch pacyfikacji policyjnych na Majdanie.
Uwagę przyciąga mężczyzna o ciemnej karnacji opasany gruzińską flagą. Podchodzę do niego. Ma na imię Dawid.
Pytam się co go z Gruzji przywiało. Odpowiedź jest prosta.
Putin. Jak mówi – nie ma większego zagrożenia dla naszych krajów. Tbilisi-Kijów – wspólna sprawa. Zaczyna mówić o Polsce, która powinna to najbardziej rozumieć, w końcu jej prezydent nie żyje. Odnotowuje występ brata Lecha Kaczyńskiego na Majdanie. Nie pamięta jego imienia, ale wierzy, że dzięki takim sytuacjom, opanuje się imperialne zakusy Rosji.
W Kijowie protestujący odcięli najważniejsze urzędy miejskie – w tym ratusz. Widać trochę zniszczeń. Kilka bazgrołów na ścianach i może jedna wybita szyba. Jednak kierujący protestem są w stanie opanować tłum, ludzie są już spokojni. W środku urzędują „narodowi deputowani”, opozycyjni politycy, ludzie śpią setkami na podłogach, czasem w prowizorycznych łóżkach, zbitych z kilku desek, przypominających wielkie szafy. Okupacja rządowych budynków, to jeden z powodów, dla których obecna rewolucja nie robi takiego wrażenia, jak pomarańczowa. Bardzo wiele osób „schowanych” jest w miejscach, które okupują.
W naszym „centrum prasowym” śpi i mieszka przynajmniej półtora tysiąca osób. Jeszcze więcej musi być w ratuszu i w innych budynkach.
(Fot.Paweł Bobołowicz , ujawniamy24.pl)
Jeśli za rewolucję uznawać ruch, który jest w stanie obalić aktualną władzę i zastąpić ją nową, to niezależne od losów dzisiejszej rewolucji na Ukrainie – w pełni zasłużyła ona na swoje miano. Z okupowanego centrum czasem wyjeżdżają konwoje samochodów z flagami, które przejeżdżają potem przez resztę dzielnic Kijowa trąbiąc i oznajmiając polityczną nowinę.
Ciekawy jest wydźwięk ulotek i materiałów propagandowych, jakie można znaleźć na Majdanie.
O ile widać wciąż na placu trochę flag unijnych, o tyle w materiałach „propagandowych” unia zajmuje ewidentnie drugorzędne miejsce. Ukraińcy na Majdanie nie spotykają się tam aby umierać i walczyć pod flagami UE.
Podstawowe hasło, to - „dość bicia naszych dzieci”. Także okrzyki – mniej lub bardziej obraźliwe –
żądające dymisji Janukowycza i Azarowa. Sam Janukowycz, jak wszystko wskazuje, przyjął taktykę udawania, że nic się nie stało – dziś już wyleciał, bądź zaraz ruszy w podróż... Do Chin.
Jedna z najbardziej rozpowszechnionych ulotek na Majdanie przedstawia scenę z hollywoodzkiego filmu „Carrie”, na której widać amerykańską gwiazdkę Chloe Moretz, z twarzą po której spływają łzy i krew. Podpis głosi -
„Zatrzymajmy katowanie naszych dzieci”! Ta zmiana retoryki pobrzmiewa także w wypowiedziach polityków. Jeden z deputowanych ukraińskiego parlamentu (o jakże ponuro kojarzonym dla nas nazwisku Melnyk, jest to jednak jedno z najczęstszych nazwisk na Ukrainie), organizujący okupację ratusza, przyznaje w rozmowie z naszym portalem, że, mimo ochrony własnych sił porządkowych, odpowiednio brutalna akcja policji nie pozostawi im szans. -
Ta władza bandytów i złodziei jest skrajnie nieprzewidywalna. Być może nas zaatakują, być może nas zostawią w spokoju. My możemy tylko protestować przeciwko tym aktom przemocy, jakie widział Majdan w ostatnich dniach - mówi deputowany.
(Fot.Paweł Bobołowicz , ujawniamy24.pl)
Mowa głównie o brutalnym pobiciu ukraińskich studentów w sobotę koło czwartej rano. To od tego momentu protesty znów przybrały na sile, zdobywając poparcie całego kraju, zaś na ulice wyszły setki tysięcy obywateli ukraińskich.
Po akcji policji ukraińskiej, nadal zaginionych jest przynajmniej kilkanaście osób. Chodząc po Majdanie wciąż widać osoby z opatrunkami na twarzach, rękach, głowach... Rozmawiam z Rusłaną Łyżyczko, w 2004 laureatką Gran Prix Eurowizji, dziś jedną z ważniejszych organizatorek protestów. -
Przynajmniej 10 osób wciąż jest zaginionych, o tylu wiem. Być może jest więcej - przyznaje. Na „offie”, w rozmowach z protestującymi, słychać niepokój -
Siostra mojego przyjaciela nadal jest zaginiona. Nie chcę myśleć, że nie żyje, ale... - mówi mi Stefan, jeden z nich.
W centrum prasowym życie wre. Jest godzina czwarta w nocy czasu ukraińskiego. Rozmawiam z Ilją, jednym z dziennikarzy opozycyjnej stacji Espreso TV, wciąż nadającej z Majdanu. Po nim też widać ślady niedawnych wydarzeń. -
Tłuką mnie, ale jestem przyzwyczajony, wiesz jak to jest na Ukrainie... Niemniej aż takiej brutalności dawno nie widziałem – nie wiem czy wiesz, ale po raz ostatni Ukraińcy uciekali do Monastyru Michaiłowskiego przed mongolskimi ordami. Pytam go o różnicę w obecnej sytuacji Ukrainy, a tej z czasów rewolucji pomarańczowej -
Wiesz, Kuczma się bał swojego własnego państwa. A Janukowycz wierzy w Putina. Pytam się o jego prognozy tego, jak się rozwinie sytuacja. -
Nie wiem, najbardziej boję się tego, że będą do nas strzelać. A potem, zaskakująco naiwnie dodaje -
Ale nie wierzę, by miało do tego dojść, wtedy wjechałoby tu wojsko USA.
Jego znajomi ze stacji kiwają potwierdzająco głowami – ciężko nie mieć wrażenia, że jest to wiara żywcem wyjęta z czasów naszego PRL-u... Wspólnie z polsko-ukraińskim dziennikarzem, Pawłem Bobolewskim, wychodzimy w środku nocy na Majdan. Większość osób śpi, może kilkaset osób wciąż się grzeje przy kilkudziesięciu metalowych beczkach, w których płoną deski i węgiel. Otaczają nas barykady, wzniesione w większej części z choinki stojącej na środku Majdanu, tej, pod której pretekstem zamontowania wkroczyła policja i zaczęła katować manifestantów.
Tej samej, którą Janukowycz wciąż nazywał po rosyjsku „jołka” zamiast ukraińskiej wersji „jałynka” - co zostało odebrane przez ludność jako sugestia ukraińskiej podległości wobec Moskwy. Ciężko nie odnieść wrażenia, że to co się z nią stało jest bardzo wymownym symbolem obecnej sytuacji na Ukrainie.
Dochodzimy do kolumny Beryhynii,w samym centrum placu. Znajduje się tam małe miejsce kultu. Wokół kolumny leżą kwiaty i transparenty upamiętniające, tych co zaginęli w wyniku pacyfikacji. Wśród kwiatów leży damski but. Pytam się mojego towarzysza skąd on jest? Dowiaduje się, że to jedyne co zostało po jednej z zaginionych dziewczyn, skatowanych kilka dni temu na Majdanie.
Przebudzenie się Ukrainy ku polityczności niesie ze sobą ofiary.
Czy ta rewolucja ma szansę? Wiele wskazuje na to, że tak. Nie chodzi tu tylko o skalę protestów, determinację ich uczestników i wściekłość społeczeństwa. Czy o bardzo mocne zaangażowanie się w nie politycznej opozycji.
Warto zwrócić uwagę na strukturalny element tej sytuacji – Janukowycz, traktowany przez wielu jako reprezentant oligarchii ukraińskiej, nie zawsze jest z nią w dobrych układach. Chodzi głównie o fakt, że usiłuje on pozbawić część jej reprezentantów wpływów i zastąpić swoim własnym klanem. A także o jego powiązania z Achmetowem. Niektórzy oligarchowie zaczynają się czuć coraz bardziej zaniepokojeni. Nie wszyscy patrzą też z ciekawością i miłością na Rosję. Wielu woli wejście w obręb zachodniego kapitału. Wszystko wskazuje na to, że tak szeroka akcja protestacyjna na Ukrainie nie mogła obyć się bez znacznych pieniędzy... Czyli bez pomocy części ukraińskiej władzy.
W tym momencie nie ma co jeszcze przewidywać. Wszystko najprawdopodobniej może się rozegrać w ciągu kilku godzin –
o dziewiątej polskiego czasu ma rozpocząć się debata nad wnioskiem opozycji o zdymisjonowanie rządu premiera Mykoły Azarowa.
Źródło: niezalezna.pl
Chcesz skomentować tekst? Udostępnij treść i skomentuj w mediach społecznościowych.
Dawid Wildstein