W czerwcu br. w Berlinie na terenie po Operze Krolla odsłonięto "pomnik", który ma upamiętniać polskie ofiary niemieckiej agresji z II wojny światowej. Obiekt to... 30 tonowy głaz narzutowy. "Gest" Niemców od samego początku wywołał lawinę krytyki wśród polskich patriotów. Okazuje się jednak, że tymczasowy pomnik - dla drugiej strony - jest wystarczający.
"Pomnik jest godny"
Mówił o tym w były poseł SPD i wieloletni przewodniczący Polsko-Niemieckiej Grupy Parlamentarnej Markus Meckel na łamach dziennika "Der Tagesspiegel". Przypomniał, że pomnik w założeniu jest rozwiązaniem zastępczym dla innego, umieszczonego w Domu Polsko-Niemieckim - który dopiero ma powstać. Z jego słów wynika jednak, że prawdziwe upamiętnienie jest niepotrzebne.
"Przecież ten pomnik jest godny i dobrze zaprojektowany – ogromny kamień, umieszczony w centralnym i historycznie dobrze dobranym miejscu, w miejscu dawnej opery Krolla, gdzie 1 września 1939 roku Hitler ogłosił wojnę z Polską. W samym centrum Berlina, w pobliżu urzędu kanclerskiego"
– oznajmia i pyta - dlaczego właściwie ma to być rozwiązanie tymczasowe.
Meckel brnie dalej: "Co w nim brakuje? Co się za tym kryje? Czy nowy pomnik ma być bardziej monumentalny? Czy ma konkurować z pomnikiem Holokaustu? Moim zdaniem byłoby to absurdalne i nie służyłoby to celowi upamiętnienia. Zrozumiałbym, gdyby chciano uzupełni ten - moim zdaniem bardzo odpowiedni - kamień o dzieło sztuki. Ale nie zastępować ten pomnik nowym!" - twierdzi.
Nic o odpowiedzialności Niemiec
Niemieckiemu politykowi nie podoba się też treść napisu na pomniku. Obecnie widnieje na nim zdanie "Polskim ofiarom nazizmu i ofiarom niemieckiej okupacji i terroru w Polsce 1939-1945". Twierdzi, że należy upamiętnić wszystkie ofiary z obszaru II RP - Ukraińców, Białorusinów, Żydów. Przy okazji stwierdza, że mieszkało tam też również wielu Niemców...
Zdaniem Mackela napis powinien być inny. Zaproponował taki, na którym nie ma wzmianki o tym, że... zbrodni dokonali Niemcy - "Ofiary wojny, okupacji i rasizmu w latach 1939-1945".
Raport
Przypomnijmy, że 1 września 2022 r. zaprezentowano raport o stratach poniesionych przez Polskę w wyniku agresji i okupacji niemieckiej w czasie II wojny światowej. 3 października minister spraw zagranicznych Zbigniew Rau podpisał notę dyplomatyczną do strony niemieckiej, dotyczącą odszkodowań wojennych. Polska domagała się w niej m.in. odszkodowania za straty materialne i niematerialne w wysokości 6 bilionów 220 miliardów 609 milionów złotych i zrekompensowania szkód.
Choć obecnie zasiadający w rządzie politycy nie podnoszą tematu reparacji, to robi to prezydent Karol Nawrocki. W br. w dniu rocznicy wybuchu II wojny światowej podkreślił, że Polska nie zwalnia Niemiec z wypłacenia odszkodowań. Dodał, że Berlin wypłacając zadośćuczynienie "nie sprawią, że dotknie nas amnezja historyczna, ale raz na zawsze zamkniemy pewien konkretny temat - zadośćuczynienia, które jest potrzebne dla naszego realnego prawdziwego ostatecznego pojednania dla pokoju i dla przyszłości".