Koszulka "RUDA WRONA ORŁA NIE POKONA" TYLKO U NAS! Zamów już TERAZ!
Z OSTATNIEJ CHWILI
W związku z pryszczycą na Słowacji minister rolnictwa i rozwoju wsi zakazał przywozu do Polski wybranych towarów z tego kraju, m.in. mleka i świeżego mięsa • • •

Pat Metheny dla "Codziennej"

Gdy dotykam tabletu, nie czuję, że to instrument.

Gdy dotykam tabletu, nie czuję, że to instrument. Poza tym ciągle odnoszę wrażenie, że ktoś mi pomaga, wtrąca się - mówi Pat Metheny, światowej sławy gitarzysta jazzowy, w rozmowie z Piotrem Iwickim.

Pana album „Unity Band”, który pojawi się na półkach 12 czerwca, to trochę powrót do przeszłości, ale również niemal pełen krajobraz Pańskiej stylistyki.

Nie zastanawiałem się nad tym. Mam w głowie frazy, całe kompozycje, a potem szukam narzędzi do ich wykonania i ostatecznie nagrania. Owszem, jest tutaj zarówno jazz akustyczny, jak i mocno elektryczny, są rozmaite eksperymenty, ale zawsze to jestem „ja”. Przecież to moja muzyka – od akustycznej gitary po dużą instalację komputerową orchestrionu i gitary syntezatorowej.

Dzisiaj poważne oprogramowanie i syntezatorowe aplikacje można ściągać za darmo albo za symboliczne kwoty ze sklepu internetowego. Jak się Pan czuje, mając za sobą trzy i pół dekady eksperymentów z gitarowymi syntezatorami? Chyba dzisiaj łatwiej?
To normalne, kiedyś był telegraf, dzisiaj są maleńkie telefony komórkowe. Nakręcenie filmu jeszcze dwie dekady wstecz było dosyć drogą ekstrawagancją. Dzisiaj wysokiej klasy kamery można znaleźć w każdym hipermarkecie. Nic dziwnego, że w iPadzie można zainstalować gigantyczne aplikacje. Ale przyznam się, że gdy dotykam tabletu, nie czuję, że to instrument. Ale kiedy podłączam gitarę do moich urządzeń, wiem, że dotykam instrumentu. Tam panuję nad wszystkim. A w iPadzie ciągle odnoszę wrażenie, że ktoś mi pomaga, wtrąca się (śmiech). Ostatnio zauważyłem, że pierwsze dźwięki z gitarowym syntezatorem nagrałem trzy lata po tym, jak zaistniał wszechobecny dzisiaj system MIDI. Było to pod koniec lat 70. I wiecie co? W mojej skrzyni syntezator jest wkręcony śrubkami, do których teraz nikt nie produkuje wkrętaków (śmiech).

Dokąd więc zmierza muzyka, jazz?
Tego nie sposób przewidzieć. Są nowe instrumenty, ale też w obrębie tego, co już było, można ciągle tworzyć nowe piękne byty.

Jak Gary Burton? Ostatnio przyznał Pan, że to najważniejszy z muzyków obecnie żyjących i tworzących, bez podziału na gatunki.
Bo tak jest. To niewyczerpalne źródło muzycznej wyobraźni. Gdy zapraszam kogoś do studia – a grałem chyba ze wszystkimi, z kim chciałem to uczynić – i moi goście nagrają jedną czy osiem improwizacji, wybieramy potem tę najlepszą. U Gary’ego wszystkie są genialne i w zasadzie należałoby opublikować wszystkie.

Całość wywiadu z Patem Metheny w weekendowej "Gazecie Polskiej Codziennie"

 



Źródło: