Rewolucja seksualna w podstawówkach » więcej w Gazecie Polskiej! CZYTAJ TERAZ »
Z OSTATNIEJ CHWILI
Hołownia: 8 stycznia poinformuję, jaka będzie data pierwszej tury wyborów prezydenckich, formalne zarządzenie - 15 stycznia, zgodnie z opinią PKW • • • Hołownia: 8 stycznia poinformuję, jaka będzie data pierwszej tury wyborów prezydenckich, formalne zarządzenie - 15 stycznia, zgodnie z opinią PKW • • •

Służby stawiają na Palikota

Scenariusz do złudzenia przypomina wydarzenia sprzed roku z kampanii prezydenckiej.

Scenariusz do złudzenia przypomina wydarzenia sprzed roku z kampanii prezydenckiej. Ignorowany przez prorządowe media skandalista Janusz Palikot przez pewien czas pozostawał w ukryciu, a tuż przed końcem kampanii ze zdwojoną siłą pojawił się w mediach, które lansowały go na wszystkie możliwe sposoby.

Gra toczy się o najwyższą stawkę. Wejście partii Palikota do Sejmu oznacza koalicję z PO i uratowanie jej życia. Publikacja książki Palikota, nagłaśnianie jego najbardziej bzdurnych akcji czy uruchomienie dziesięć dni przed wyborami tygodnika „Wprost przeciwnie”, gdzie jednym z najważniejszych autorów jest Robert Leszczyński startujący w wyborach z listy Palikota, to elementy kampanii, która ma zaprowadzić do Sejmu czarnego konia, czyli partię skandalisty PO. Tak jak cztery lata temu służby reprezentowane przez funkcjonariuszy PRL postawiły na PO, teraz ich sympatia zwróciła się ku ruchowi Palikota, by pomóc Platformie w zachowaniu większości rządowej.

 „Nie” podaje rękę

Po złożeniu przez Janusza Palikota mandatu Platformy Obywatelskiej wydawało się, że jest on skazany jedynie na nic nieznaczące happeningi i polityczny niebyt. Uruchomienie skrajnie antyklerykalnych wyborców nastąpiło po wywiadzie Palikota dla Jerzego Urbana w brukowym tygodniku „Nie”. Były polityk PO manifestował swoją nienawiść do chrześcijaństwa i tradycyjnie obrażał w nim śp. prezydenta RP prof. Lecha Kaczyńskiego, który zginął w smoleńskiej katastrofie.

Promowanie Palikota przez „Nie” nie powinno być żadnym zaskoczeniem, biorąc pod uwagę to, że wydawcą tygodnika jest Hipolit Starszak, jeden z najważniejszych funkcjonariuszy peerelowskiej bezpieki.

Nazwisko Hipolita Starszaka pojawia się w najgłośniejszych sprawach politycznych dotyczących środowiska związanego z Adamem Michnikiem. W 1982 r. razem z prokuratorem Bolesławem Klisiem w gmachu Naczelnej Prokuratury Wojskowej w Warszawie przeprowadził rozmowę z Lechem Wałęsą. W jej trakcie internowanemu przewodniczącemu Solidarności przedstawiono do podpisania oświadczenie, z którego wynikało, iż został zapoznany z obowiązującym stanem prawnym i ewentualnymi konsekwencjami wynikającymi z jego naruszenia. Wałęsa odmówił jego podpisania, twierdząc, że „od czterech lat niczego nie podpisuje”. Jednocześnie zapewnił, że „będzie się starał” nie wchodzić w kolizję z przepisami prawa, a zakazów, o których mowa w oświadczeniu, świadomie nie naruszy – pisali w artykule zamieszczonym w miesięczniku „Arcana” pt. „Chcemy panu pomóc” Sławomir Cenckiewicz i Grzegorz Majchrzak, przytaczając stenogram z rozmowy Klisia, Starszaka i Wałęsy.

To pod jego nadzorem toczyło się śledztwo w sprawie zamordowanego przez funkcjonariuszy SB ks. Jerzego Popiełuszki. Mocodawcy esbeków nigdy nie znaleźli się na ławie oskarżonych. To za kadencji zastępcy prokuratora generalnego Hipolita Starszaka nie wyjaśniono, kto przyczynił się do śmierci walczących o wolność i wiarę księży: Stefana Niedzielaka, Sylwestra Zycha, Stanisława Suchowolca. Ich zabójców nigdy nie znaleziono, a śledztwa – jak głosi powszechna opinia – tuszowały sprawę.

Janusz Palikot odwołuje się nie tylko do czytelników „Nie” – jego zwolennikami są w dużej mierze także ludzie skupieni wokół skrajnie antychrześcijańskiego tygodnika „Fakty i Mity”. Z tygodnikiem współpracował Grzegorz Piotrowski, jeden z zabójców księdza Jerzego Popiełuszki.

Na listach partii Palikota znalazł się były ksiądz – Roman Kotliński, założyciel „Faktów i Mitów”, w których zatrudniał Piotrowskiego – w tygodniku ukazał się cykl wywiadów z byłym esbekiem pt. „Nie zabiłem księdza Popiełuszki”.

Z listy Ruchu Palikota kandyduje także zastępca redaktora naczelnego „Nie” Andrzej Rozenek.

Jako dziennikarz tygodnika Urbana napisał cykl tekstów o rzekomej łapówce, którą miał dostać od barona paliwowego prokurator Wełna, prowadzący śledztwo w sprawie mafii. Według mediów w próbie kompromitacji Wełny miały uczestniczyć Wojskowe Służby Informacyjne, stojące za częścią spółek paliwowych. W styczniu 2007 r. warszawska prokuratura postawiła dziennikarzowi „Nie” zarzut pomówienia w mediach osoby o postępowanie, które może narazić ją na utratę zaufania potrzebnego do wykonywania danego zawodu. Po dojściu do władzy Platformy Obywatelskiej sprawa została umorzona.

Teraz Rozenek jest liderem listy Palikota – kandyduje z pierwszego miejsca w Katowicach.

„W 2010 roku uczestniczył jako jeden z trzech pierwszych Polaków (obok L. Millera i A. Michnika) w Klubie Wałdajskim, dorocznej międzynarodowej konferencji pod auspicjami premiera Rosji Władimira Putina i ministra spraw zagranicznych Siergieja Ławrowa” – czytamy w biogramie Andrzeja Rozenka na stronie internetowej Ruchu Palikota.

Służby z Palikotem

Byli funkcjonariusze służb specjalnych PRL i aparatu partyjnego otaczali Palikota od początku jego kariery biznesowej. W „Kramie” – jednej z pierwszych spółek Palikota – wiceprezesem ds. handlowych, a później wieloletnim współpracownikiem polityka był Michał Zubrzycki, były dyrektor i szef POP w Energopolu. Co ciekawe, w tym czasie księgowym w Energopolu był Tadeusz Olejnik, były funkcjonariusz Służby Bezpieczeństwa, ojciec publicystki Moniki Olejnik. Z dokumentów znajdujących się w Instytucie Pamięci Narodowej wynika, że Tadeusz Olejnik i Michał Zubrzycki służbowo wyjeżdżali do ZSRR.

Kolejnym byłym funkcjonariuszem Służby Bezpieczeństwa w otoczeniu Palikota jest Artur Bara. Po 1990 r. został on współwłaścicielem agencji ochrony Bako. Palikot wspiera Biłgorajskie Stowarzyszenie Kulturalne im. I.B. Singera, którego prezesem jest prof. Paweł Śpiewak, zastępcą Henryk Wujec, a skarbnikiem wspomniany Artur Bara, który od lat działa też w samorządzie – należy do Klubu Radnych Lewicy.

W gronie współpracowników skandalisty do niedawna był Tadeusz Zielniewicz, aktywny członek najpierw SZSP, a następnie ZSMP, gdzie pełnił funkcję sekretarza komisji kultury w zarządzie wojewódzkim ZSMP. W 1980 r. powołano go do pracy w komitecie wojewódzkim PZPR, a na początku 1982 r. został wojewódzkim konserwatorem zabytków. W ubiegłym roku minister kultury Bogdan Zdrojewski powołał Tadeusza Zielniewicza na stanowisko dyrektora Łazienek Królewskich.

Całość tekstu w najnowszym wydaniu tygodnika “Gazeta Polska”

 



Źródło:

 

Dorota Kania