Biznesmen ze spółki, która produkuje alkotubki, o jakich mówi obecnie cała Polska, w 2011 roku startował do Sejmu z list SLD. Popierał go... były prezydent Aleksander Kwaśniewski.
W sieci zawrzało po tym, jak ujawniono, że w sklepach pojawiły się tubki z alkoholem, przypominające wyglądem musy dla dzieci. To absolutny skandal - produkty tego typu mogą wpływać na zwiększenie konsumpcji alkoholu wśród nieletnich i uzależnionych, którzy w ten sposób mogliby próbować "maskować" picie. W dodatku alkotubki trafiają często poza działy alkoholowe.
- Skupimy się na tym, aby znaleźć skuteczną metodę, aby zablokować ten proceder związany z alkoholowymi saszetkami - ogłosił premier Donald Tusk. Z kolei Główny inspektor sanitarny dr Paweł Grzesiowski zapewnił, że inspektorzy skontrolują zakłady produkujące saszetki z alkoholem i sklepy je sprzedające. Chodzi głównie o to, aby alkotubki nie pojawiały się wśród produktów niemających nic wspólnego z alkoholem.
Alkohol w saszetkach o nazwie "Voodoo Monkey" produkuje spółka OLV, której beneficjentem rzeczywistym jest Andrzej Gajowniczek - prezes firmy Real z Siedlec. Jak biznesmen tłumaczy się z alkotubek?
- Nie wykluczamy, że burzę rozpętała konkurencja, która się nas boi - stwierdził w rozmowie z money.pl, usiłując przekonywać, że nie miał na celu sprawienia, że tubki z wódką będą kojarzone z produktami dla dzieci. - Dzieci mogą też omyłkowo wypić szampon, ketchup czy musztardę oraz środki chemiczne pakowane w saszetki - stwierdził.
Co ciekawe, w 2011 siedlecki biznesmen startował do Sejmu z list Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Jak podkreślał tygodnik "Co słychać?", Gajowniczek nie był wtedy członkiem SLD, ale jej sympatykiem. Nie przeszkodziło to jednak w tym, by popierał go... Aleksander Kwaśnewski.
To właśnie były prezydent, kojarzony - jakby nie było - także z alkoholowych ekscesów, widniał na plakacie z Gajowniczkiem (trio uzupełniał Wojciech Olejniczak). "Takich ludzi Polska potrzebuje" - brzmiało hasło wyborcze.
Na Gajowniczka oddano 4 593 głosów, do Sejmu się nie dostał.