W ubiegły piątek Hołownia powiedział w Polsat News, że wielokrotnie sugerowano mu, aby opóźnił zaprzysiężenie Karola Nawrockiego na prezydenta RP i dokonał w ten sposób „zamachu stanu”. Pytany, kto składał mu te propozycje, mówił o ludziach, którym „nie podobał się wynik wyborów prezydenckich”.
Chwila szczerości Hołowni wywołała potężny kryzys w koalicji rządzącej. Ludzie związani z Koalicją Obywatelską nie szczędzą krytyki rządzącym.
– Tak naprawdę pan marszałek Hołownia najbardziej szkodzi samemu sobie. Jest marszałkiem z ramienia koalicji, jest częścią tej koalicji, więc powinien dbać o to, żeby ta koalicja sprawnie i dobrze działała – stwierdziła Małgorzata Kidawa-Błońska na briefingu prasowym przed posiedzeniem Senatu.
Polityk, szczególnie druga osoba w państwie, powinien bardzo ważyć słowa, bo słowa bardzo wiele znaczą. Jeżeli pan marszałek miał jakąś wiedzę, która świadczyłaby o tym, że sytuacja w naszym kraju jest niebezpieczna, powinien na ten temat zawiadomić służby. Natomiast jeżeli niewłaściwie użył słów, to powinien to nam wszystkim wytłumaczyć i nie zostawiać niedomówień
– dodała.
"Stał się zakładnikiem tego, że zbyt łatwo mówi, nie zastanawiając się, że słowa polityka, słowa drugiej osoby w państwie mają zupełnie inne znaczenie w takiej wypowiedzi publicznej, niż słowa mówione w jakichś rozmowach na ulicy" - stwierdziła Kidawa-Błońska.
Marszałek Senatu mówiła też o Michale Kamińskim, którego nazwisko również przewijało się w kontekście spotkania z politykami PiS. Obecnie jest on na zwolnieniu do 6 sierpnia. - W cztery oczy z Michałem Kamińskim nigdy w życiu się już nie spotkam. Jeżeli będę z nim rozmawiała, zawsze będzie świadek - zapowiedziała Kidawa-Błońska.