Zbigniew Ziobro podczas przesłuchania przed nielegalną komisją śledczą ds. Pegasusa w dużej mierze skupił się na czasach, gdy pełnił funkcję Prokuratora Generalnergo.
Mówiąc o motywach zakupu oprogramowania dla służb, tłumaczył:
„dlaczego tak się stało, otóż trafiali do mnie prokuratorzy, jako prokurator generalny starałem się dowiadywać, co dzieje się w poszczególnych sprawach, śledztwach”.
- Dowiadywałem się, że przestępcy, zwłaszcza ci, którzy są związani, to mnie szczególnie interesowało, z dużą, zorganizowaną, międzynarodową przestępczością związaną z VAT-em [...] przerzucili się na właśnie narzędzia typu WhatsApp, Signal, czyli komunikatory i Polska nie posiada żadnych narzędzi, którymi mogłaby śledzić ich działanie, plany przestępcze, zapobiegać tym samym im i wykrywać ewentualnie te już popełnione - mówił dalej.
Ziobro odpierał po tym zarzuty o rzekomym ściganiu ówczesnej opozycji.
- Jako Prokurator Generalny, wbrew sączonej tu narracji, nie koncentrowałem się na ściganiu przedstawicieli opozycji, a na ściganiu groźnych przestępców. A że przy okazji okazywało się, że niektórzy z przestępców to byli prominentni przedstawiciele władzy, nawet się okazywało, że bliscy współpracownicy Donalda Tuska, to Donald Tusk nie powinien mieć do mnie pretensji, tylko do siebie, że dobierał sobie takich ludzi, którzy narażają jego reputację na szwank. On - zamiast się od nich odciąć - zaciekle ich broni
- przekazał w Sejmie.