Tusk apeluje i... jątrzy
Premier Donald Tusk podczas piątkowego wystąpienia w Sejmie nawiązał do ogłoszonych dwa dni wcześniej “pięciu zasad na rok 2026”, który w związku z zagrożeniem związanym z wojną na Ukrainie i nasilającymi się aktami dywersji na terenie Polski miałby według niego być rokiem “zawieszenia broni”. Zasady te określił tym razem jako “pięć prostych przykazań”.
Państwo z dykty
Zdaniem prof. Mieczysława Ryby z Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego, propozycja Donalda Tuska jest “realnym wezwaniem do tego, żeby zaniechać krytyki Koalicji Obywatelskiej i rządu, żeby zaniechać krytyki Unii Europejskiej, nawet jeśli robi najgłupsze rzeczy.” - Czyli najlepiej byłoby wprowadzić cenzurę - ocenił.
Przyznał, że jest to też uderzenie w prezydenta. - To są takie proste zagrywki Tuska, które były skuteczne kiedy miał monopol w mediach w czasach swojego pierwszego rządu - zauważył.
Pytany czemu miałoby służyć wezwanie premiera do politycznego “zawieszenia broni”, prof. Ryba nawiązał do słów, które padły w ujawnionych przed laty nagraniach z restauracji Sowa i Przyjaciele.
- Kiedyś Sienkiewicz [Bartłomiej] mówił o państwie z dykty. I Tusk te dykty ciągle stawia i tworzy na nich różne obrazki, które mają przykryć nieudolność państwa w sytuacji realnego zagrożenia w różnych sektorach. Robi więc jakieś pijarowskie chwyty, a kiedy jest jakiś problem, to zastanawia się, co zrobić, żeby to ładnie wypadło, a nie jak to realnie rozwiązać. To jest dla niego typowe
- ocenił.
Przyznał, że Tusk prawdopodobnie “będzie pogłębiał tę narrację”. - Będzie mówił “pojednajmy się” i bardzo mocno będzie kopał pod stołem, bo to robił zawsze. Teraz słabo mu to wychodzi, bo coraz częściej widać, jak mu ta noga pod stołem chodzi i jest to obnażane. I wszyscy coraz wyraźniej to dostrzegają - podsumował nasz rozmówca.
Wrzutka
Politolog z Uniwersytetu Łódzkiego prof. Jacek Reginia-Zacharski zwrócił uwagę na “konstrukcję” ogłoszonych przez Tuska “przykazań”. - To są takie “prawdy objawione”, z którymi trudno jest dyskutować poza tą, która rzeczywiście jest wymierzona w pana prezydenta Nawrockiego. Natomiast pozostałe skonstruowane są w sposób taki, że tak naprawdę trudno jest odpowiedzieć na to jakoś negatywnie - zaznaczył.
Zdaniem naszego rozmówcy, “ma to przykryć żenującą niemoc jaką państwo pokazało na wielu płaszczyznach” w związku z aktami dywersji, do których doszło na terenie naszego kraju. - Nie da się tego po prostu obronić i stąd inicjatywa, z którą trudno jest dyskutować i przejście do kontrofensywy - ocenił.
- Jest to taka wrzutka, która rozgrzewa głowy po obu stronach. Ale takie inicjatywy naturalnie nic nie przynoszą. Wywołują natomiast pewnego rodzaju ferment, polaryzacje uczuć itd. - dodał prof. Reginia-Zacharski.
Według politologa “jesteśmy już w czasie wojennym”, w związku z czym słowa Donalda Tuska należy określić jako “element komunikacji strategicznej”.
- I pytanie: jak to zadziała? Myślę, że cele zostały oszacowane stosunkowo wąsko poza tym elementem, który się wpisuje w ewidentną przecież kampanię uderzania w prezydenta Nawrockiego realizowaną nie tylko przez Donalda Tuska, ale też przez jego harcowników. I ta “piątka” została wrzucona po to, żeby upiec co najmniej dwie pieczenie: zbudować komunikację strategiczną i przy okazji uderzyć w prezydenta
- podsumował prof. Jacek Reginia-Zacharski.