Tegoroczny Marsz Niepodległości skupił zarówno prezydenta, jego współpracowników, jak i liderów prawej strony sejmowej. Zabrakło zaś premiera. Donald Tusk 11 listopada świętował w Gdańsku, gdzie nie obyło się bez wtopy.
Dwóch dni potrzebował Donald Tusk, by uderzyć w prezydenta w kontekście przemarszu przez stolicę.
"To, że na marszu partie posłów Mentzena, Wiplera, Brauna i Fritza wysyłały mnie do Berlina, było nawet zabawne. Mniej zabawne jest to, że dla maszerujących wrogami były Zachód, Unia Europejska i Ukraina, nie Rosja. A ponurym żartem jest to, że na ich czele szedł prezydent RP" - napisał premier.
Wśród szeregu odpowiedzi, głos w sprawie zabrał też rzecznik prezydenta.
„Podczas, gdy setki tysięcy Polaków radowały się na ulicach Warszawy, celebrując Narodowe Święto Niepodległości, premier Donald Tusk po 48 godzinach kontemplacji postanowił znów zwrócić na siebie uwagę”
- odnotował.
Wytknął, że „przepełniony goryczą wpis niegdysiejszego króla Europy, dopełnia obraz rozgoryczenia, że mimo tylu wysiłków nie udało się zniechęcić naszych Rodaków do świętowania”.
„Pan Prezydent Karol Nawrocki szedł w Marszu Niepodległości wśród tysięcy uśmiechniętych i dumnych z bycia Polakami ludzi. Tak! Dumnych z bycia Polakami” – odparł na zaczepkę premiera.