Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Prorosyjskie odwracanie pojęć. Jak Tusk, chcąc bronić Zachodu, broni samego Putina

Donald Tusk zaatakował Bronisława Wildsteina, pisarza i publicystę, przekręcając jego słowa i wypaczając ich sens. W trakcie tzw. konwencji zjednoczeniowej, tej samej, która oficjalnie zaklajstrowała szeregi Platformy Obywatelskiej, Nowoczesnej i Inicjatywy Polskiej pod wspólnym sztandarem Koalicji Obywatelskiej, posługiwał się zmanipulowanym sensem słów Wildsteina, które nie dość że wykorzystał do personalnego ataku, to ich wypaczonego sensu użył jako tarczy dla… prorosyjskiej polityki Unii Europejskiej, którą pisarz krytykował.

Chodzi o słowa autora „Czasu niedokonanego”, które ten wygłosił w trakcie konwencji PiS w Katowicach. Wówczas, podczas jednego z wielu paneli poświęconych ideom, Wildstein przedstawił swoją diagnozę kryzysu świata zachodniego (a w szczególności Europy Zachodniej / Unii Europejskiej).

Zdaniem Wildsteina za sprawą „ideologii powszechnej emancypacji”, a więc „wyzwalania się” od wszelkich ograniczeń, Zachód popadł w kryzys tożsamościowy, a także gospodarczy. Osłabły zdolności nie tylko do działania, lecz także reakcji i odstraszania. Zdaniem Wildsteina również to ośmieliło Putina, by w 2022 roku mógł zaatakować Ukrainę na pełną skalę, zakładając, że Zachód nie podejmie zdecydowanej reakcji. Tak się zresztą stało.

Oburzeni za „ideologię emancypacji”

Słowa to dosadne, jednak mało kontrowersyjne. Każdy, kto posiada zdolność elementarnej obserwacji rzeczywistości, widzi przecież, że Unia Europejska od dłuższego czasu trwa w niebezpiecznym dryfie, zarówno politycznym, gospodarczym, jak i ideowym, a kolejne recepty to „więcej tego samego” – regulacji, centralizacji, konsolidacji i powszechnej kontroli wewnętrznej, przy jednoczesnej niemal ucieczce od tego, co stanowiło o ideowym zworniku cywilizacji Zachodu – emanowaniu na zewnątrz myślą, siłą i atrakcyjnością ideową. To o tego rodzaju emancypacji – ucieczce od korzeni i powinności – mówił Wildstein. 

Co tymczasem zrozumiał Tusk? Niewiele, a co tym bardziej smutne, do ataku na Wildsteina posłużył się nie tekstem pierwotnym, lecz… wpisem na Twitterze, który zamieścił niejaki Patryk Michalski, pracownik mediów III RP, będący właśnie w szczycie swojej kariery (poinformowano o jego przejściu z WP do TVN24). Tak, Szanowni Państwo, premier wraz ze swoimi wyznawcami zabawił się w głuchy telefon, na końcu którego komunikat miał się nijak do pierwotnego. Najpierw Michalski, człowiek raczej postnego umysłu, nie dość że najwyraźniej niczego nie zrozumiał, to jeszcze wszystko przekręcił, najbardziej emocjonując się z sobie znanych powodów określeniem „ideologia emancypacji”, którego użył autor „Buntu i afirmacji”, a które Michalskiemu kojarzy się zapewne w kwestiami LGBTQ. 

„Przyznam, że porażające są niektóre materiały programowe przygotowane na konwencję PiS. Według opublikowanego tekstu Bronisława Wildsteina »słabość Zachodu podmywanego ideologią emancypacji powoduje, że Rosja zdecydowała się na atak na Ukrainę«. Naprawdę? Rosjanie zaczęli mordować Ukraińców przez słabość Zachodu? Bucza wydarzyła się przez »podmywanego ideologią emancypacji«?”

– napisał Michalski, wysuwając wniosek, że Wildstein – a za nim całe środowisko prawicy – nie dość że równoważą Zachód z Rosją, to jeszcze „demonizowanie Zachodu pozwala im usprawiedliwiać zbrodniczą działalność Moskwy, która jest przedstawiana jako działanie obronne”.

Tusk atakuje

Cóż, zapewne tym, że wśród pracowników mediów III RP zanika zdolność czytania i słuchania ze zrozumieniem, nikt by się nie przejął, gdyby nie fakt, że polski premier uznał ten wykwit Michalskiego za godny obwieszczenia swoim partyjnym kolegom, atakując przy tym samego Wildsteina:  „Tam publikowano jakieś inne »genialne« tezy o tym, jak Rosja musiała zaatakować Ukrainę, bo zgniły Zachód do tego doprowadził. To pan Wildstein wymyślił, zdaje się. To są te ich oficjalne dokumenty i papiery” – mówił Tusk na kongresie, wyciągając z tych, i tak już zmanipulowanych, słów wniosek następujący:

„Oni naprawdę na siłę szukają coraz częściej usprawiedliwienia dla agresji rosyjskiej przeciw Ukrainie, bo przecież dla nich naprawdę głównym problemem, głównym wrogiem jest Europa, Unia Europejska, Niemcy, Francja. A wiecie, co to znaczy w praktyce? Dla nich największym problemem jest nasza wolność”.

Oczywiście można machnąć ręką, że szef Koalicji Obywatelskiej ma swoich wyborców za idiotów. Niestety, jest on przy okazji premierem, co sprawia, że nie sposób przejść obojętnie obok takiego pozycjonowania swoich krytyków. Nikomu z Państwa nie musimy przecież przedstawiać Bronisława Wildsteina i tłumaczyć, że nie jest „wrogiem wolności” człowiek, który całym swym życiorysem zaświadcza o czymś zupełnie przeciwnym. Gorzej, że pochłaniający partyjną propagandę Tuska zwolennicy KO, a także dziennikarze mediów III RP, są o tym – jak widać – święcie przekonani.

Obrona swoich (i Rosji)

Sprawa musiała zadziwić zresztą samego Wildsteina, bo wyraźnie zrezygnowany koniecznością tłumaczenia oczywistości mówił w rozmowie z Krzysztofem Skowrońskim (Radio Wnet): „Średnio mnie to dotyka, bo przyzwyczaiłem się już do kłamstw i manipulacji ze strony naszego premiera. Mówiłem o tym, że trzeba »sięgnąć głębiej«, kiedy opisuje się zjawiska polityczne, i pokazać pewne fundamentalne niebezpieczeństwo. To znaczy tyle, że cywilizacja zachodnia zaczyna nie tylko »sama siebie kwestionować«, ale idzie dalej, wygląda, jakby chciała popełnić samobójstwo” – mówił Wildstein. 

„I to wyrasta z pewnej ideologii, która nie ma nazwy. Ja ją nazywam ideologią emancypacji (…), która ma powód do wyemancypowania, czyli wyzwolenia człowieka od wszelkich tożsamości, również cywilizacyjnych, a więc po prostu ekspresji z wewnątrz, uderza w cywilizację. To również jest uderzenie oczywiście w tożsamości narodowe, kulturowe, religijne itd. To wszystko prowadzi do tego, że ten Zachód sam siebie, zwłaszcza zachodnia Europa, sam siebie osłabia”

– dodał Wildstein. Powtórzył również, że słabość Zachodu – zarówno Europy, jak i rządzonej przez demokratów Ameryki – pozwoliła Putinowi na prowadzenie imperialnej polityki i finalnie na rozpętanie zbrodniczej wojny. 

Cóż, jeśli takie stawianie sprawy zostaje uznane za rzecz kontrowersyjną, a wskazujących na nią palcem obsobacza się jako „sprzyjających rosyjskiej narracji”, to trzeba się przerazić. Oznacza to, że w najlepszym razie polski premier pozostaje intelektualnie na poziomie szeregowego pracownika mediów III RP, jakim jest Patryk Michalski.

Niestety, wydaje się, że jest jeszcze gorzej. Tusk nie jest przecież idiotą i świadomie kreśli binarny podział, w którym każdy, kto ma czelność wyciągać oczywiste wnioski idące wbrew lewicowo-liberalnej propagandzie, automatycznie ustawia się po stronie rosyjskiego agresora. Stąd nieznośna obrona broniącego się przed sanacją Zachodu z jego „wyemancypowaną” z wartości formą. Zachodu, który w momencie próby zamiast przeciwstawić się drapieżnym poczynaniom Putina, nerwowo wyczekiwał upadku Kijowa, a i dziś by się na to nie obraził – przecież to fakty. 

Dlatego nie może nas dziwić, że Tusk nie chce (lub – co bardziej prawdopodobne – i nie chce, i nie może) zdobyć się przed swoim elektoratem i samym sobą na krytykę polityki, która przez lata prowadziła Zachód do miejsca, w którym się obecnie znajduje. Nie może, bo musiałby zaprzeczyć całemu swojemu politycznemu życiorysowi i iść wbrew patronom z Zachodu. To dlatego woli atakować ludzi, którzy od zawsze w tej lub innej formie ostrzegali nie tylko przed Rosją, lecz także przed owego Zachodu kryzysem i upadkiem. Tym upadkiem, do którego Tusk się wydatnie przyłożył. 

Jest to jednocześnie niebezpieczna próba zamknięcia ust ludziom, którzy wskazują na bezpośrednie i rzeczywiste przyczyny sytuacji, w której się znajdujemy – nie tylko tej wojennej, lecz także cywilizacyjnej. Finalnie, poza obroną swojego układu politycznego jest takie odwracanie pojęć na rękę samej Rosji, a więc tak – jest prorosyjskie.

Źródło: Gazeta Polska