- Myślę, że to nie jest dobre. Uważam, że skora ta komisja ds. zbadania wpływów rosyjskich zaczęła swoje prace, to powinna mieć możliwość, żeby je kontynuować - ocenił minister cyfryzacji Janusz Cieszyński w rozmowie z redaktor Katarzyną Gójską w "Sygnałach dnia" na antenie Radiowej Jedynki, komentując zapowiedzi Donalda Tuska dotyczące odwołania członków komisji ds. zbadania wpływów rosyjskich.
Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk zapowiedział, że nowa sejmowa większość odwoła członków komisji ds. wpływów rosyjskich. - Będziemy robili porządek z komisją zwaną kiedyś "lex Tusk". Odwołamy skład tej komisji we wtorek na kolejnej części pierwszego posiedzenia Sejmu i później zastanowimy się nad przyszłością prac tej komisji - powiedział podczas konferencji prasowej.
Chęć zapowiedzi wyrzucenia tych, którzy analizują dokumenty i starają się sprawdzić, jaki wpływ miały rosyjskie instytucje na działania podejmowane w Polsce. - Platforma Obywatelska od samego początku nazywała tę komisję, ustawę, którą została ona powołana - "lex Tusk". Myślę, że to najlepiej ich zapytać, czy to właśnie tym ta komisja powinna się zająć. Ona się składa z ekspertów, z historyków i myślę, że te osoby w obiektywny sposób powinny podejść do tego, co się w tych dokumentach znajdzie. Zresztą nawet jeżeli ktoś podchodzi w sposób, który budzi czyjeś zastrzeżenia, to jednak jest to praca na dokumentach, praca która wymaga znalezienia dowodów - zauważył Janusz Cieszyński.
- I sama Platforma Obywatelska oprócz zmian tej komisji, chce powołać trzy komisje śledcze, czyli jednak taka kolegialna forma dochodzenia prawdy się tej formacji podoba. Niestety okazuje się, że tylko wtedy, kiedy osoby, które wskaże PO, mają większość - powiedział, wskazując na zapowiedzi powołania przez nową większość komisji badające kwestie: rzekomego użycia Pegasusa, tzw. wyborów kopertowych oraz tzw. aferę wizową. - Myślę, że to nie jest dobre. Uważam, że skora ta komisja ds. zbadania wpływów rosyjskich zaczęła swoje prace, to powinna mieć możliwość, żeby je kontynuować - podkreślił.
Redaktor Katarzyna Gójska zwróciła uwagę, że ta komisja jest skonstruowana w taki sposób, że ona bada dokumenty, przedstawia raport. - Czyli tak naprawdę upublicznia wszystko co można, bo część tego raportu na pewnie będzie raportem jawnym, bo nie wszystkie dokumenty można ujawnić. Ale chodzi o upublicznienie, czyli przedstawienie opinii publicznej. I niech dalej opinia publiczna prowadzi debatę, niech dziennikarze sprawdzają, niech organizacje społeczne dyskutują i tak dalej. Można powiedzieć, że jest to wzbogacenie debaty publicznej. (...) Dlaczego w takim razie ta jawność jest postrzegana jako takie pierwszoplanowe zagrożenie? - zapytała.
- Mogą się po prostu obawiać, że mają coś na sumieniu. Myślę, że bardzo dużo osób oglądało serial Reset (autorstwa red. Michała Rachonia i prof. Sławomira Cenckiewicza - dop. red), w którym w bardzo przystępnej formie były pokazane różne niewygodne dla prominentnych polityków Platformy fakt. Myślę, że jeśli wszystko w tej sprawie jest ich zdaniem okej, to powinni być otwarci na to, żeby ktoś przygotował raport - mówię o członkach komisji w tym składzie, który jest - i wtedy można o tym raporcie dyskutować. Uważam, że to jest rozsądne. Jeżeli będą teraz istotne zmiany w składach komisji, to myślę, że to może wskazywać na to, że na tym nie stoją dobre intencje. Sądzę, że Polacy są zjednoczeni w tym, że nie chcą mieć w swoim kraju ruskich wpływów, wpływów na to, jak funkcjonuje ich państwo. Trzeba zrobić wszystkim, żeby takie sprawy wyjaśnić, chociażby po to, aby osoby, którym może przyjść do głowy właśnie prowadzenie takiej niemądrej polityki z Rosją - która zawsze się kończy tak samo - aby z tego zrezygnowały