Europoseł PiS Dominik Tarczyński ocenił, że to co do tej pory dowiedzieliśmy się o aferze korupcyjnej w PE to dopiero początek szokujących informacji. - Mówimy o potężnych wpływach; po drugie mówimy o potężnych pieniądzach; po trzecie mówimy o udziale służb specjalnych rosyjskich, marokańskich i nie tylko. Jasne jest zatem, że ci, których nazwiska poznaliśmy i byli aresztowani, a następie zwolnieni, to są tylko pionki. To jest afera globalna. I dlatego jest tak skwapliwie zamiatana pod dywan - powiedział.
- "Ta rezygnacja jest dowodem na to, o czym mówiłem od wielu miesięcy. Mamy do czynienia z potężnymi siłami, które są w stanie wykluczyć nawet takiego sędziego. Był on bardzo zaangażowany w tę sprawę, przekazywał akta do państw, których ta afera dotyczyła. Mam na myśli Hiszpanię, Włochy i Grecję. To, że został wykluczony - bo w mojej ocenie wcale nie chodzi o konflikt interesów, tylko o potężne naciski, które mogły mieć miejsce - pokazuje, że mamy do czynienia z siłami, których nie doceniliśmy" - podkreśla Tarczyński, który jest m.in. członkiem Komisji Spraw Zagranicznych PE (AFET).
- "To nie zwykli posłowie, ale tajne służby, chociażby Maroka, są w aferę zaangażowane. Mam na myśli szefa marokańskiego wywiadu Yassina Mansouri, dyplomatów wysokiego szczebla - wiemy, że był w to zaangażowany ambasador Maroka w Polsce Abderrahim Atmoun. Gdyby ktoś mnie zapytał, kto doprowadził do odsunięcia sędziego od tej sprawy, to powiedziałbym: wpływy rosyjskie. Moim zdaniem za tą sprawą stoją wpływy rosyjskiego FSB i nie będę zaskoczony, jeżeli kolejne osoby, które zajmują się tą sprawą, albo będą się wycofywać, albo znikać. Mówię o tym z pełną odpowiedzialnością" - zadeklarował eurodeputowany PiS.
Jego zdaniem to, czego dotychczas dowiedzieliśmy się w sprawie skandalu korupcyjnego, to jedynie "wierzchołek góry lodowej". - "Nie mamy do dyspozycji wszystkich elementów tej układanki. Mamy oddzielne fragmenty, na podstawie których możemy wyciągać wnioski. To co wiemy - że np. według informacji różnych mediów, w aferę może być zaangażowanych od 60 do nawet stu osób; że Rosja w pewnym momencie wydała 300 mln dolarów na łapówki dla polityków głównie w UE; że Eva Kaili była pierwszą posłanką wnioskującą w 2015 roku o wszczęcie przeciwko naszemu krajowi procedury na podstawie artykułu 7. TUE - każe nam się domyślać, że chodzi tutaj o sieć, o mechanizm handlu wpływami, wykorzystywany przez różnych graczy, w tym Rosję i Maroko do realizacji potężnych celów geostrategicznych i geopolitycznych" - wskazuje Dominik Tarczyński.
- "Podsumowując: mówimy o potężnych wpływach; po drugie mówimy o potężnych pieniądzach; po trzecie mówimy o udziale służb specjalnych rosyjskich, marokańskich i nie tylko. Jasne jest zatem, że ci, których nazwiska poznaliśmy i byli aresztowani, a następie zwolnieni, to są tylko pionki. To jest afera globalna. I dlatego jest tak skwapliwie zamiatana pod dywan" - konkluduje polski polityk.
Sędzia śledczy Michel Claise, który wszczął śledztwo w sprawie korupcji w Parlamencie Europejskim, zrezygnował w poniedziałek z prowadzenia sprawy z powodu konfliktu interesów - poinformowała belgijska prokuratura. Media wskazują, że powodem decyzji były związki biznesowe syna Claise'a z rodziną jednej z belgijskich europosłanek - Marii Areny.