Lider PO zaznaczył, że jest człowiekiem wierzącym i wychowanym w rodzinie katolickiej, ale nie omieszkał krytykować Kościoła. Stwierdził, że część biskupów jednoznacznie zaangażowała się politycznie i postanowiła z paru milionów katolików - takich jak on - uczynić swoich przeciwników "zupełnie bez żadnego powodu i bez żadnego sensu".
- Nie mam w sobie potrzeby odwetu - dodał. Po czym oświadczył, że pierwszymi decyzjami jakie podejmie po objęciu władzy będzie "skasowanie pieniędzy, jakie płyną do Kościoła". Według Tuska, "w jakimś sensie i w interesie państwa, i uczciwości, jeżeli chodzi o środki publiczne, ale też w interesie Kościoła - rozumianego jako ogół wierzących - jest to, żeby odspawać Kościół od państwa, od partii rządzącej, od władzy i od pieniędzy".
To jednak nie koniec. Lider PO mówił też o dzietności - w tym kontekście podkreślił, że dla demografii kluczowe znaczenie ma podejście do pozycji kobiety. Jak stwierdził, podstawowym zadaniem jest "przywrócenie" oczywistej prawdy, że kobieta to pełnoprawny obywatel.
- Mówimy o prawie do legalnej, bezpiecznej aborcji. Żadnych tam progresywnych rewolucjach. Mówimy o rzeczy w sumie jednak dość oczywistej
- powiedział.
Tusk pytał, dlaczego o przyszłym macierzyństwie za kobietę ma decydować... arcybiskup Marek Jędraszewski, o. Tadeusz Rydzyk czy prezes PiS Jarosław Kaczyński:
"Gdzie jest logika? Naprawdę, w Piśmie Świętym nic na ten temat nie ma. Mówię jako człowiek wierzący. Nie mam z tym żadnego problemu. Mówimy przecież nie o religii, nie o Panu Bogu, tylko mówimy o systemie prawnym"
Przypomnijmy, że Donald Tusk zapowiadał już wcześniej, że "pierwszego dnia po wygranych wyborach" Sejmowi zostanie zaproponowana ustawa zakładającą m.in., że aborcja do 12. tygodnia będzie wyłącznie decyzją kobiety.