Za czasów rządów Donalda Tuska przeprowadzano daleko idące operacje, mające na celu sprzedaż Lotosu Rosjanom. Mało tego, rosyjskie firmy powiązane z Kremlem były same zapraszane do negocjacji. Nawet Gazprom, choć ten akurat zrezygnował na istotnym etapie, wskazując, że "jest gotów rozważyć inne przejęcia". Dokumenty ujawnił dziś w programie "Jedziemy" redaktor Michał Rachoń.
Fuzja Lotosu z Orlenem budzi wciąż duże emocje wśród polityków PO. Tusk wielokrotnie podkreślał, że "to sprzedawanie Lotosu w ręce przyjaciół Putina". Parę dni temu odtajniono notatkę ministra skarbu do prezesa Lotosu za czasów rządów PO, kiedy to minister skarbu informował o firmach (kojarzonych z Rosją) zakwalifikowanych do prywatyzacji Lotosu.
- Kiedy pytaliśmy o to Donalda Tuska, powiedział, że to jego decyzja zablokowała sprzedaż Lotosu - mówił Michał Rachoń w porannym programie "Jedziemy".
Redaktor Rachoń kontynuował:
Jeszcze w listopadzie 2010 r. w polskich mediach pojawiły się informacje, że strona Polska widziałaby chętnie rosyjskie firmy na polskich rynkach naftowych.
- Proces prywatyzacji Lotosu prowadziło ówczesne ministerstwo skarbu. Ministerstwo dziś nie istnieje, ale archiwa istnieje jak najbardziej. Pozwalają one prześledzić ten proces - mówił Rachoń.
Jednym z pierwszych dokumentów, jaki ujawnił Rachoń w programie "Jedziemy", była krótka notatka asystenta ministra skarbu, który informuje, że jeżeli Lotos ma być sprzedany, to trzeba zmienić zapisy strategii polskiej polityki energetycznej. Zdaniem rządu Tuska, trzeba było dopisać zdanie: "z wyjątkiem spółek przeznaczonych do prywatyzacji". - Brzmi, jak żart - stwierdził Rachoń.
Mało tego, w ministerstwie skarbu powstał zespół, który miał przeprowadzić prywatyzację Lotosu. Od samego początku było jasne, że decyzja jest sprzeczna ze strategią energetyczną Polski. - Przed sprzedażą Lotosu trzeba ją zmienić - wskazywano w rządowych dokumentach.
Rachoń ujawnił też kulisy projektu o kryptonimie "Lidia", mającego polegać właśnie na sprzedaży Lotosu. - To pracownicy realizujący projekt, mieli utrzymać bezpośredni kontakt z podmiotami, które państwo polskie miało namawiać do sprzedaży Lotosu. Lista firm pełna jest firm kontrolowanych przez Kreml - mówił Rachoń. Dodał, że wystosowano zapytania do kilku firm znanych z kontroli Kremla, m.in. Gazprom, Rosnieft czy Lukoil.
- Wszystkie te firmy w roku 2010 i 2011 świetnie były znane jako powiązane z Kremlem, w zasadzie wszystkim, w świecie mediów czy polityki. Już wówczas były oczywistym narzędziem agresji energetycznej, a mimo to zostały zaproszone przez państwo polskie do zakupu Lotosu. Mówimy o czasach już po Smoleńsku
- mówił Rachoń.
W ramach projektu "Lidia" opublikowana została też krótka lista podmiotów, które dostarczyły dokumenty, by brać udział w projekcie. Na nich był też... Gazprom, który później zrezygnował z zakupu Lotosu sam.
- Bardzo dziękuję Wam oraz ministerstwu skarbu państwa RP za daną nam szansę uczestnictwa w procesie prywatyzacji LOTOS SA - pisali przedstawiciele Gazpromu do polskich władz w dokumencie, który redaktor Rachoń ujawnił dziś w programie "Jedziemy". Choć odmówili, to stwierdzili, że "nasza firma jest gotowa rozważyć inne możliwości przejęć i współpracy w regionie".
Następnie do niektórych firm, które jeszcze były zdecydowane, minister Aleksander Grad, w piśmie podpisanym osobiście, zaprosił do negocjacji. - Skąd wiemy, że Donald Tusk nie zablokował tej transakcji? Wiemy, że tej transakcji nikt nie blokował - mówił Rachoń, ujawniając kolejny dokument.
Dowodem ma być pismo Mikołaja Budzanowskiego, w którym podkreślił on, że termin składania WIĄŻĄCYCH ofert na zakup Lotosu minął, a nie wpłynęła żadna oferta. - Z jakichś powodów Rosjanie Lotosu po prostu nie chcieli kupić - stwierdził Rachoń. Nie ma jednak żadnych wątpliwości, że za czasów PO-PSL była polityczna wola, by Lotos trafił w rosyjskie ręce.