Gdy Krzysztof F. usłyszał zarzuty pedofilskie, wbrew twierdzeniom liderów PO nie został natychmiast wyrzucony z pracy w Urzędzie Marszałkowskim kierowanym przez Olgierda Geblewicza z PO. Pedofil był tam zatrudniony jeszcze przez trzy miesiące, choć przebywał w areszcie. I odszedł „za porozumieniem stron”. W ten sposób uniknął niekorzystnego dla siebie wpisu w świadectwie pracy o rzeczywistych powodach zakończenia pracy w urzędzie - ujawnia "Gazeta Polska".
Pod koniec grudnia ubiegłego roku o aferze pedofilskiej poinformowało Radio Szczecin. W dzień publikacji materiału w specjalnym oświadczeniu przysłanym do Radia Szczecin do sprawy odniósł się marszałek Olgierd Geblewicz. „Jednocześnie, wraz z pojawieniem się zarzutów wobec Krzysztofa F., na mocy ustawy o pracownikach samorządowych, stosunek pracy został natychmiast zawieszony i rozwiązany” – napisał.
Z dokumentów pracowniczych Krzysztofa F. wynika jednak, że w swoim oświadczeniu marszałek Olgierd Geblewicz mija się z prawdą - ujawnia Tomasz Duklanowski w najnowszym wydaniu tygodnika "Gazeta Polska". Stosunek pracy z Krzysztofem F. nie został rozwiązany natychmiast. Pedofil był zatrudniony w Urzędzie Marszałkowskim jeszcze przez trzy miesiące od chwili aresztowania, czyli do 24 grudnia 2020 roku.
Zgodnie z ustawą o pracownikach samorządowych przysługiwała mu w tym okresie połowa wynagrodzenia.
Samo zawieszenie Krzysztofa F. nie nastąpiło z inicjatywy marszałka Geblewicza. Zgodnie z ustawą o pracownikach samorządowych, „stosunek pracy pracownika samorządowego tymczasowo aresztowanego ulega zawieszeniu z mocy prawa”. Geblewicz, po postawieniu zarzutów pedofilskich i aresztowaniu Krzysztofa F., mógł więc natychmiast zwolnić go dyscyplinarnie, ale tego nie zrobił. Choć miał do tego uzasadnienie, bo zbrodnia pedofilii jest przestępstwem godnym szczególnego napiętnowania w społeczeństwie. Podobnie jak nakłanianie dzieci do zażywania narkotyków. Zwłaszcza że F. jako pełnomocnik Geblewicza miał rozwiązywać problemy związane z uzależnieniem od narkotyków.
Zgodnie z prawem, umowa o pracę pracownika tymczasowo aresztowanego wygasa po trzech miesiącach aresztowania. Informacja o sposobie rozwiązania umowy zostaje wpisana do świadectwa pracy. Taka adnotacja w dokumentach pracowniczych z oczywistych powodów jest niekorzystna dla pracownika, na przykład w przypadku ubiegania się o kolejną posadę. W wypadku Krzysztofa F. zrobiono wszystko, aby tego uniknąć. 23 grudnia 2020 roku, czyli tuż przed zakończeniem trzymiesięcznego terminu aresztowania, pełnomocnik przebywającego w areszcie Krzysztofa F. złożył oświadczenie w Urzędzie Marszałkowskim. Było to wypowiedzenie umowy o pracę przebywającego w areszcie pedofila „za porozumieniem stron”. Taka forma wypowiedzenia rozwiązania umowy o pracę jest zdecydowanie bardziej korzystna od jej wygaśnięcia z mocy prawa, co nastąpiłoby kilka dni później. W ten sposób Krzysztof F. uniknął niekorzystnego dla siebie wpisu w świadectwie pracy o rzeczywistych powodach zakończenia pracy w Urzędzie Marszałkowskim.