Prawie pół roku trwało przepychanie przez struktury europejskie Nature Restoration Law (NRL). W końcu udało się namówić sceptyków, aby poparli to rozwiązanie. Mimo że decyzja wywołała chaos w Austrii, prawo najpewniej wejdzie w życie. Szacuje się, że odtwarzanie przyrody będzie kosztować UE 120 mld euro do 2050 roku. Te same szacunki mówią, że Polska będzie musiała wydać na projekty środowiskowe blisko 2,5 mld zł. Aktywiści się cieszą, bo to przez ich ręce przejdą pieniądze - pisze "Gazeta Polska".
Rozporządzenie o odtwarzaniu przyrody od miesięcy budzi kontrowersje. Polska stoi przed ogromnym wyzwaniem, ponieważ spełnienie wymogów tego dokumentu oznaczałoby m.in. zatopienie 400 tys. ha torfowisk, likwidację tam i wałów przeciwpowodziowych oraz wyłączenie lasów z gospodarki leśnej.
Każde państwo ponosi wysiłek odpowiedni do swoich zasobów, co w przypadku Polski, posiadającej dużą własność państwową i stosunkowo mało zniszczoną przyrodę, jest szczególnie problematyczne. Projekt budził też wątpliwości ze względu na możliwość wydawania aktów delegowanych przez Komisję Europejską.
W Unii Europejskiej wiele państw sprzeciwiało się rozporządzeniu. Polska, wraz z przedstawicielami państw skandynawskich i Austrii, tworzyła koalicję blokującą nowy akt. Ostatecznie, podczas szczytu ministrów środowiska Rady Europejskiej, doszło do interesujących przetasowań. Belgia wstrzymała się od głosu, a Austria, mimo kontrowersji, zagłosowała za nowym prawem. Minister klimatu Austrii Leonore Gewessler zagłosowała wbrew stanowisku rządu, co wywołało falę kontrowersji.
Okazało się przy tym także, że porozumienie w sprawie przyrody ma swoją ciemną stronę. Komisja Europejska dokonała handlu ze Słowacją, która za poparcie rozporządzenia otrzymała zgodę na prawo dotyczące odstrzeliwania niedźwiedzi. „Daliśmy jasno do zrozumienia, że nie możemy poprzeć [ustawy o odbudowie przyrody], ponieważ nie otrzymamy zatwierdzenia naszego nowego ustawodawstwa dotyczącego niedźwiedzi. I tak się stało” – powiedział wicepremier Słowacji Tomáš Taraba.
Chaos zapanował również w Polsce. Rząd koalicji 13-go grudnia był przeciwko nowemu rozporządzeniu, mimo że Ministerstwo Klimatu i Środowiska zalecało przyjęcie rozwiązań. Wiceminister środowiska Mikołaj Dorożała, wysłany do Brukseli, nie podjął działań, by uświadomić zagrożenia. „Minister z Polski zamiast pokazać, jakie tam są zagrożenia, zamiast bronić interesu Polski, wskazuje: Żałujemy, ale nie możemy poprzeć – skomentowała Małgorzata Golińska, główny konserwator przyrody za rządów PiS. Po głosowaniu Dorożała nie krył radości: „NRL przeszło. Gorzkie głosowanie, bo nasz rząd był przeciw mimo pozytywnej rekomendacji Ministerstwa Klimatu. Mamy rząd koalicyjny, więc bywa trudno. Zjednoczeni w różnorodności – natura ratuje ludzi” – napisał Dorożała.
Aktywiści ekologiczni cieszą się z pieniędzy, jakie przyniesie nowe rozporządzenie. Polska będzie musiała zapłacić około 544 mln euro rocznie za inwestycje środowiskowe, co oznacza olbrzymie fundusze, jakimi system ochrony przyrody nigdy nie dysponował. NGO-sy szykują się do absorbcji tych środków, a nowy fundusz w ramach NFOŚiGW ma odkładać pieniądze zarobione przez Lasy Państwowe.
NRL wyjątkowo dociąża Polskę, której wkład szacuje się na 544 mln euro, podczas gdy obciążenie Niemiec wynosi tylko 188 mln euro. Najbardziej obciążone finansowo będą Francja, Hiszpania, Finlandia i Szwecja. W grze o NRL, jak zwykle, wygrali Niemcy.
Już w sprzedaży! Nowy numer tygodnika #GazetaPolska.
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) June 26, 2024
Zobacz co przygotowaliśmy ⤵️
Więcej na https://t.co/OnIeddfVvX oraz w wygodnej prenumeracie elektronicznej na https://t.co/4iBN2D7fFX 👈🏻
Wspieraj Niezależne Media! pic.twitter.com/jmxecaKkt9