Komisja śledcza ds. wyborów korespondencyjnych, która działa dzięki głosom koalicji 13 grudnia, przyjęła raport końcowy ze swoich prac. Co do treści, można było się spodziewać wniosków uderzających w PiS - bo celem samym w sobie były polityczne igrzyska. Komisja odrzuciła większość poprawek zgłoszonych do raportu przez posła Konfederacji Witolda Tumanowicza. Posłowie PiS zapowiedzieli złożenie zdania odrębnego.
Jako, że polityczne igrzyska były celem nadrzędnym komisji, zwanej do pewnego czasu "cyrkiem Jońskiego" (od nazwiska byłego przewodniczącego), komisja zdecydowała, że skieruje zawiadomienia do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa m.in. przez byłego premiera Mateusza Morawieckiego, prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego, byłego szefa MSWiA Mariusza Kamińskiego oraz byłą marszałek Sejmu Elżbietę Witek.
Komisja przygotowała w sumie 12 zawiadomień do prokuratury. Dotyczą one m.in. polityków PiS, przeciwko którym wymierzone były prace tej komisji. Nie wzięto pod uwagę ewidentnych dowodów, chociażby z wystąpień polityków Platformy Obywatelskiej. Małgorzata Kidawa-Błońska mówiła wprost, że "wywaliła wybory".
Za przyjęciem raportu głosowało 6 członków, 4 było przeciw, a 1 poseł wstrzymał od głosu. Wcześniej komisja rozpatrywała 69 poprawek zgłoszonych przez posła Witolda Tumanowicza (Konfederacja). Kilka poprawek o charakterze językowym komisja od razu przyjęła, natomiast pozostałe, które były głosowane łącznie, komisja odrzuciła.
Przewodnicząca komisji Magdalena Filiks (KO) rekomendowała posłowi Tumanowiczowi złożenie odrzuconych poprawek jako zdanie odrębne. Poprawki zgłoszone przez Tumanowicza dotyczyły m.in. wykreślenia z projektu raportu zarzutów dotyczących "sprowadzenia niebezpieczeństwa na wiele osób z artykułu 163 Kodeksu karnego" oraz rozważenia kwestii postawienia przed Trybunałem Stanu byłego premiera Mateusza Morawieckiego oraz prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego.
Zarówno Tumanowicz, jak i posłowie PiS zapowiedzieli, że złożą zdania odrębne. Przewodnicząca komisji podkreśliła, że mają oni na to 10 dni.
Prace komisji przeszły więc do historii. Jednym z najciekawszych momentów było przesłuchanie prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego. - Stuprocentową winę za to, że wybory korespondencyjne się nie odbyły ponosi Platforma Obywatelska i przedstawiciele partii, która dzisiaj rządzi - zeznał wówczas lider opozycji.