Zwolnienia na masową skalę
Portal money.pl poinformował, że w kolejnych regionach Polski następują redukcje etatów. Powodem tej sytuacji są rosnące koszty produkcji związane z Zielonym Ładem oraz fakt, iż firmy decydują się na przenoszenie części działalności za granicę. Redukcje dotkną branżę motoryzacyjną, meblarską, budowlaną i przemysłową, a eksperci wskazują, że to sygnał o pogarszającej się kondycji polskiego przemysłu.
Łącznie chodzi o likwidację kilku tysięcy miejsc pracy. Podano konkretne przykłady. W stolicy Małopolski zapowiedziano masowe redukcje etatów w kilku dużych zakładach. Wskazano na firmę Aptiv, która może zwolnić do 140 osób (to już druga tura cięć w tym roku - zimą zwolniono 200 pracowników). W sieci Aldi Nord w Krakowie pracy pozbawiono 96 osób w wyniku restrukturyzacji działu finansowego centrum technologicznego otwartego w 2024 r. Z kolei centrum usług wspólnych Heinekena, według lokalnego portalu, może zredukować etaty od 500 do 700 pracowników.
Blachotrapez z Nowego Targu planuje zwolnić około 70 osób, choć pracownicy obawiają się, że liczba ta może sięgnąć 200. W województwie śląskim koncern ZF zapowiedział zwolnienie 110 osób z Centrum Inżynieryjnego Elektroniki w Częstochowie, a cięcia obejmą też Katowice, Warszawę i Łódź. W Fujitsu zwolnieniami ma zostać dotkniętych łącznie 834 stanowisk, przede wszystkim w Łodzi i Katowicac Na Dolnym Śląsku z kolei zlikwidowane zostanie należące do grupy Apator przedsiębiorstwo FAP "Pafal" w Świdnicy - blisko 20 osób straci tam pracę.
Morawiecki: "To sabotaż gospodarki"
Głos ws. masowych zwolnień zabrał na portalu X były premier Mateusz Morawiecki.
Rząd Tuska za pomocą “cyrku rozliczeń” odwraca uwagę od pogarszającej się sytuacji gospodarczej Polski i depcze ostatnie lata ciężkiej pracy Polaków. Spójrzcie na dane - one nie kłamią, w przeciwieństwie do rządowej propagandy sukcesu. Dane GUS za 2024 rok każą bić na alarm: setki małych i średnich firm padło na kolana, likwidując tysiące miejsc pracy dla zwykłych Polaków. To nie "optymalizacja" – to masakra przedsiębiorczości pod butem obecnej koalicji!
– wskazał polityk.
Dodał, iż "danym GUS wtórują odczyty MRPiPS - liczba bezrobotnych wzrosła piąty miesiąc z rzędu, w ciągu roku to wzrost o 103 000 - najwięcej od 5 lat".
Przychody firm w Polsce spadły o 144 mld zł w porównaniu do 2023 roku, a dochody netto runęły o prawie 40 mld zł. Co jest szczególnie niepokojące? Przychody malały w szybszym tempie (2,3%) niż koszty prowadzenia działalności (1,7%). Rentowności lecą na łeb na szyję, bo obecny rząd tworzy dla biznesu prawdziwe piekło: wyższe podatki, biurokratyczny chaos i zielony fanatyzm, który zabija konkurencyjność. IInne wskaźniki również napawają niepokojem: wskaźnik poziomu kosztów ogółem w 2024 r. wyniósł 95,7% wobec 95,1% w 2023 r., wskaźnik rentowności obrotu brutto 4,3% (4,9% w 2023 r.), wskaźnik rentowności obrotu netto 3,4% (4,0%)
– alarmuje Morawiecki.
W opinii byłego premiera oznacza to, że "ponad 20% wszystkich działających firm nie osiągnęło w 2024 roku żadnego dochodu - to tłumaczy falę zwolnień grupowych i dziurę w budżecie państwa – upadające biznesy to mniej podatków dla rządu, który i tak wydaje coraz więcej, a pieniędzy brakuje wszędzie, a najbardziej - w służbie zdrowia!".
Polityk zwrócił też uwagę na kondycje spółek Skarbu Państwa - "chwalą się wzrostem wartości Orlenu, a tymczasem Jastrzębska Spółka Węglowa tonie: rentowność w górnictwie z +5,0% w 2023 na -10,1% w 2024, transport spadł z 4,5% do 2,8%, przetwórstwo przemysłowe z 4,8% do 3,6%".
To nie pech – to sabotaż gospodarki przez ekipę, która woli wdrażać unijne dyrektywy niż tworzyć polskie miejsca pracy. Polsko - obudź się! Czy musi nastąpić katastrofa gospodarcza, by rząd zrozumiał, że powinien zajmować się gospodarką i bezpieczeństwem, a nie zemstą?
– podsumował Morawiecki.