Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polityka

Debata Republiki z historycznym rekordem oglądalności. „To jest pewien fenomen”

- Republika zburzyła wielki, misterny plan pana Trzaskowskiego i TVN-u. Ci państwo planowali, że to właśnie oni będą w swoich rękach trzymać kampanię wyborczą. Stary układ medialny miał w swoich rękach trzymać kampanię wyborczą. Mieli decydować, co będzie osią sporu, o czym będą rozmawiać kandydaci - powiedział dam Andruszkiewicz, szef internetowej kampanii Karola Nawrockiego w programie "Michał #Rachoń" na antenie Republiki.

Debata prezydencka w Republice 

Wielkim nieobecnym wczorajszej debaty prezydenckiej w TV Republika był Rafał Trzaskowski, kandydat Koalicji Obywatelskiej. Łukasz Pawłowski, prezes Ogólnopolskiej Grupy Badawczej, opublikował na portalu X wpis, w którym zwrócił uwagę, jakie w jego opinii będą konsekwencje nieobecności Trzaskowskiego na kolejnych debatach organizowanych przez stację Strefy Wolnego Słowa. 

Reklama
"W tym sztabie nie ma myślenia nawet na kilka tygodni do przodu, przecież RT będzie musiał iść do Republiki przed II turą. Przy tym podziale wyborców i prawicowej fali dezercja będzie kosztować wygraną"

– napisał.

Do treści wpisu Pawłowskiego oraz postawy sztabu Trzaskowskiego odniósł się Adam Andruszkiewicz, szef internetowej kampanii Karola Nawrockiego w programie "Michał #Rachoń" na antenie Republiki. 

"Jest to sytuacja absolutnie niespotykana dotychczas nawet w naszej dziwnej historii najnowszej, gdzie mieliśmy takie akcenty, jak rządy pana Tuska, żeby przedstawiciele partii rządzącej odmawiali prawa do funkcjonowania w normalnym trybie, na rynku medialnym, największej stacji informacyjnej. Nie spotkałem się z takimi pomysłami w krajach zachodnich, żeby bardzo ważni ludzie, ministrowie partii rządzącej, mówili, pisali publicznie o tym, że telewizja Republika, mimo, ze jest polską telewizją, ma największą oglądalność, a wczoraj potwierdziła swoją pozycję jako lidera na rynku, żeby nie miała prawa organizować debat prezydenckich i aby odmawiać udziału swojego kandydata w tejże debacie"

– powiedział.

Gigantyczna oglądalność debaty 

Polityk skomentował też fakt, iż Republika osiągnęła wczoraj historyczny rekord oglądalności. Stacja Strefy Wolnego Słowa zanotowała w ciągu całego dnia udział w rynku na poziomie 12,28 proc. 

Choć oglądalność Republiki tego dnia była absolutnym rekordem, wieczorna debata prezydencka organizowana przez stację okazała się ogromnym sukcesem. Oglądało ją ponad 2,5 miliona widzów (tylko w telewizji), a więc w tym czasie udział w rynku wynosił znacznie więcej niż średnia z całego dnia, bo ponad 21 procent! 

"Jest to pewien fenomen jeśli chodzi o wczorajszą oglądalność. Zajmuję się kampanią internetową, z racji tego analizuję wiele danych. Widziałem wczoraj, że republika pobiła wszelkie rekordy. To pokazuje, że internet staje się fundamentem przebijania wszelkich baniek medialnych. Wbrew temu, co chcieliby w głowie sobie poukładać rządzący dzisiaj, Republika to absolutnie nie jest stacją, która dociera tylko do pewnej grupy wyborców. Dzisiaj jest to stacja, która dociera do milionów Polaków" 

– powiedział.

Dodał też, że "gratulując Republice tego fenomenalnego wyniku, trzeba uświadomić sobie, jak wielką wartość Republika ma dla zachowania demokracji w Polsce".

"Wyobraźmy sobie, że gdyby nie było Republiki, stacji zdolnej do organizacji takich przedsięwzięć, Polacy nie mieliby do wyboru możliwości oglądania w sposób wolny tego typu debat, starć pomiędzy wszystkimi kandydatami, tylko byliby skazani na ustawki pana Trzaskowskiego"

– podkreślił.

W jego opinii "Republika zburzyła wielki, misterny plan pana Trzaskowskiego i TVN-u".

"Ci państwo planowali, że to właśnie oni będą w swoich rękach trzymać kampanię wyborczą. Miała się rozpocząć kampania zamkniętą debatą w hali otoczonej osiłkami. Stary układ medialny miał siedzieć i w swoich rękach trzymać kampanię wyborczą. Mieli decydować, co będzie osią sporu, o czym będą rozmawiać kandydaci. W momencie zainaugurowania pomysłu debaty na rynku w Końskich posypało się wszystko jak domek z kart. Zgłosili się wszyscy kandydaci, Republika ich zaprosiła. Układ medialny był wściekły. Wiem, że były różne telefony ludzi z ważnych stacji tamtych oburzonych, że jak tak można robić, przecież nie wypada, bo Republika burzy ich plan. Tamci ludzie uważają się za lepszych, predestynowanych do tego, by rządzić"

– wskazał.

Reklama