Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Wróżbitka Hanna

Rosnąca medialna popularność ezoteryki, wróżbiarstwa itp. jest fenomenem niebezpiecznym i niepokojącym w naszym kraju.

Rosnąca medialna popularność ezoteryki, wróżbiarstwa itp. jest fenomenem niebezpiecznym i niepokojącym w naszym kraju. Fakt, że w ostatnich latach rozbłysła medialna gwiazda protetyka z Wałbrzycha (wróżbita Maciej), tylko potwierdza groźne trendy. Tymczasem na naszym podwórku niektórzy politycy opozycji zachowują się, jakby chcieli robić konkurencję zakochanemu w sobie wróżbicie.

Oto w polityce od momentu wyborczej klęski PO zaczęły się objawiać samorodne talenty wróżek i wróżbiarzy, którzy główną aktywność wykazują w przepowiadaniu przyszłości naszego kraju pod rządami PiS-u. Jednym z prekursorów na tym polu był Ryszard Petru, który po wygranych przez PiS wyborach zapowiadał w swoim stylu upadek PiS-u, akurat w chwili, gdy PiS obejmował władzę i miał doskonałe notowania. Petru na poparcie swoich przeczuć odwoływał się do sobie tylko znanej wersji historii powszechnej, wg której imperia upadały w momentach największego rozkwitu. Potem ruszyła fala kolejnych przepowiedni o tym, jak źle będzie się działo w naszym kraju pod rządami PiS-u.

Zjawisko nabrało rozpędu po przegranych przez PO wyborach prezydenckich i parlamentarnych. Politycy tzw. salonu, od momentu gdy utracili władzę, postanowili zabawiać się we wróżenie. Ich specjalnością stało sie wróżenie z fusów tudzież własnych lęków, które stały się podstawą głoszonych przez nich wizji. Biedacy, gdy zorientowali się, że nie ugrają w oczach przyszłych wyborców politycznych punktów na sprawie Trybunału Konstytucyjnego, zmienili strategię. Zaczęli rozpowszechniać wizje mrocznej przyszłości. Zaszachowani przez rządzących realizacją wyborczych obietnic, projektów, o których przez osiem lat nawet się nie zająknęli, jak Rodzina 500+ czy program Mieszkanie+, musieli ostrze krytyki skierować w zupełnie inną stronę.

Kto da więcej, czyli festiwal absurdu

I tak zaczął się prawdziwy festiwal niedorzeczności i absurdów. W czyjej głowie urodzi się bardziej upiorny, a jednocześnie oderwany od rzeczywistości pomysł pod tytułem: co z naszym krajem w przyszłości zrobi PiS. Leszek Balcerowicz jeszcze dyplomatycznie wróży, że polityka PiS-u budzi obawy o przyszłość Polski. Do chóru wieszczów przyłączają się aktorzy tudzież zaprzyjaźnieni z mainstreamem reżyserzy. Andrzej Wajda przepowiada, że pod rządami PiS-u wracamy do PRL-u. Agnieszka Holland przebija go metaforą, że PiS to partia, która „żywi się trupami”. Lech Wałęsa kreuje się na przywódcę nie bardzo wiadomo czego – zamachu, przewrotu?, którego dokona. W swoim stylu plecie coś o brudnej robocie, którą ma wykonać, poprzestawianiu jakichś ludzi.

Niekwestionowanym królem absurdu zostaje Władysław Frasyniuk, który w tonie absolutnie poważnym alarmuje, że „Mamy w Polsce stan wojenny [...] ten stan wojenny”. Niedorzeczna byłaby już sama sugestia, że PiS dąży do wprowadzenia stanu wojennego, ale Frasyniuk idzie jeszcze dalej, co niestety budzi poważne obawy o stan jego zdrowia.

Bajki pani Hanki

Wreszcie do chóru wróżek i wróżbitów dołącza wiceszefowa PO Hanna Gronkiewicz-Waltz. W jednym z wywiadów dla zaprzyjaźnionego z salonem tygodnika kreuje wizję przyszłej Polski jako powrotu do PRL-u. Równie dobrze moglibyśmy oddać głos redaktorowi jednego z salonowych mediów, a znaleźlibyśmy dokładnie te same kalki myślowe z naczelną ideą, by skutecznie przestraszyć PiS-em, czego specjalnie politycy opozycji nie ukrywają. „Budują nam drugi PRL”. Już tytuł wywiadu z prezydent Warszawy jest niemal kopią z wypowiedzi Ryszarda Petru, który z uporem maniaka lansuje tezę o powrocie do PRL-u. Doskonale wiadomo, że w niejednej rozmowie z posłem PO czy Nowoczesnej usłyszelibyśmy tę samą czarną wróżbę.

Polska w wizjach Gronkiewicz-Waltz jawi się jako kraj rządzony niemal przez dzikie plemię, ludzi irracjonalnych, kompletnie nieprzewidywalnych. „Nie mam pojęcia, co im przyjdzie do głowy, lecz obawiam się, że nie będą się ograniczać” – straszy pani prezydent. To nic innego, tylko powielanie „mądrości”, które słyszeliśmy z ust Jarosława Wałęsy, o tym, jak to PiS znowu będzie szukał haków na niewinnych ludzi. Poza tym syn noblisty przewiduje niepokoje społeczne.

W innym miejscu wróżbitka wypala z potężnego działa: „Wszyscy spodziewają się rozwiązań siłowych – działań represyjnych wobec opozycji, spektakularnych zatrzymań przez CBA...”. Czyżby wiceszefowa PO obawiała się o uczciwość swoich partyjnych kolegów. Czy aż tyle nabroili przez osiem lat, że teraz boją się zatrzymań i represji. Choć tymczasem wśród osadzonych próżno szukać kolegów i koleżanek z jej ugrupowania, jak i bojowników o wolność i demokrację pokroju Mateusza Kijowskiego. Od początku rządów PiS-u żaden niewinny opozycjonista z PO czy obrońca demokracji z KOD nie znalazł się za kratkami, nie został internowany, nikt mu nie zrobił najmniejszej krzywdy, nawet za głoszenie najbardziej irracjonalnych haseł. Na koniec prawdziwa petarda: rządy PiS-u zmierzają może nawet do dyktatury. Nie jest to zresztą odkrycie samej Hanny Gronkiewicz-Waltz, bo wcześniej widmo dyktatury dostrzegli też inni, m.in. Jacek Rostowski czy Tomasz Lis.

Kaczyńskich dwóch

Wreszcie Gronkiewicz-Waltz naprowadzona przez dziennikarza raczy nas jedną z bardziej ulubionych konstrukcji myślowych politycznego salonu, podawaną jako pewnik. Oto mamy do czynienia z dwoma Jarosławami Kaczyńskimi: łagodnym sprzed wyborów i „twardym” po wyborach. Dowodem jego gry w ciuciubabkę z Polakami ma być „przykręcanie śruby”, czego rzekomo jesteśmy świadkami. Trudno polemizować z mitem nieustannie powielanym przez obecną opozycję i salonowe media. Pani prezydent kończy przestrogą skierowaną do młodych: „Jeszcze zobaczą (młode pokolenie), jak się żyje bez wolności i przekonają się, że straszenie PiS-em jednak miało podstawy”.

Doprawdy trudno zgadnąć, co siedzi w głowach polityków, dziennikarzy czy celebrytów, którzy prześcigają się w wieszczeniu kolejnych niedorzecznych wizji przyszłej Polski. Jak daleko są w stanie przesunąć granice intelektualnego szaleństwa, żeby przypodobać się salonowym kolegom i koleżankom? Już niedługo trafi się zapewne polityk-prorok, który będzie nas ostrzegał, że Kaczyński jest gorszy od Hitlera i będzie chciał zlikwidować wszystkich, którzy myślą inaczej, a w Polsce będzie się żyło gorzej niż w krajach, w których panowały systemy totalitarne.

 



Źródło: Gazeta Polska Codziennie

#ezoteryka #opozycja #PO

Leszek Galarowicz