Grecja nie jest krajem docelowym, lecz napięcia w Afryce czy na Bliskim Wschodzie wzmocniły napływ uchodźców. Ateny chcą postawić tamę, taką jak Węgrzy czy Polacy, bo wiedzą, że jest to skuteczne. Liczba migrantów wybierających tzw. szlak bałkański zmniejszyła się o 60 proc. Europa znalazła się w klinczu. Z jednej strony potrzebuje migrantów. Kobiety przestały rodzić dzieci, wskaźnik dzietności należy do najmniejszych na świecie. Funkcje tradycyjnej wielodzietnej rodziny przejęło socjalne państwo dobrobytu. Troskę o potomstwo zastąpiły hedonizm i konsumpcjonizm. Jednak to ślepa uliczka, bo migranci stanowią już 10 proc. ludzi zamieszkujących Europę. Zwiększanie tej proporcji może doprowadzić do konfliktów społecznych znanych choćby z książki „Uległość” Michela Houellebecqa.
Wystarczy czytać Houellebecqa
Nieustanny napływ migrantów zmienia strukturę społeczną Starego Kontynentu. Tego lata pod presją znalazły się już nie tylko Włochy, ale także Grecja. Liczba łodzi z rozbitkami przybywającymi na greckie wyspy zwiększyła się o blisko 180 proc.