W polskim sporcie nie brakowało wpadek dopingowych. Na liście przyłapanych byli m.in. sztangiści, kolarze, biegacze narciarscy, bokserzy, a nawet hokeista. Historia Roberta Karasia jest wyjątkowa i prozaiczna zarazem. Szczególna, bo publicznie przyznał się do dopingu, co wcześniej praktycznie się nie zdarzało.
Prozaiczna, bo najpierw kręcił, że jest czysty, a później przyznał, że wiedział o niedozwolonej substancji. Niby bierze odpowiedzialność za to, co zrobił, ale kreuje się na ofiarę, szuka winnych naokoło, obwinia szefa POLADA za utratę kontraktu, a sponsorów o brak zaufania. Ta afera dopingowa boli, bo neguje czystość sportu i obala mit zawodnika niezniszczalnego, gladiatora, rekordzisty, podziwianego za charakter i niezłomność. Upada jednak nie tylko przez wykryty w organizmie Karasia drostanolon, ale też przez swoją arogancką reakcję na całą sytuację.