Władysław Kosiniak-Kamysz, minister obrony narodowej, powinien natychmiast odwołać kierownictwo Żandarmerii Wojskowej. Wszystko przez znajdujące się w jednym z sejfów przy ul. Ostroroga w Warszawie (siedziba ŻW) dokumenty postępowania dyscyplinarnego mjr Edyty Korolczuk, wicekomendant żandarmerii.
Kilka lat temu dokonała ona bezprawnego sprawdzenia w bazie PESEL osoby, z którą wraz z mężem (oficerem Służby Kontrwywiadu Wojskowego) była w konflikcie. Wówczas płk Kajzer, obecnie komendant ŻW, ukarał ją zaledwie upomnieniem, zamiatając całą sprawę prywaty swojej podwładnej pod dywan. Dlaczego? Na to pytanie, podobnie jak na inne: czy mjr Korolczuk nie dopuściła się przekroczenia uprawnień (jeśli sprawa się jeszcze nie przedawniła), powinna odpowiedzieć prokuratura. Tym bardziej że w praktyce za takie bezprawne sprawdzenie wylatuje się ze służby, a sprawa błyskawicznie ląduje w prokuraturze. Jeśli Kosiniak-Kamysz pozostawi na stanowisku Kajzera i Korolczuk, będzie to przyzwolenie dla innych funkcjonariuszy ŻW, aby nielegalnie sprawdzić nie tylko nielubianego sąsiada, lecz także niewygodnego dziennikarza czy polityka.