Naukowiec ten z godną lepszej sprawy pasją starał się wykazać, że fizyka dowodzi, iż świat i jego powstanie nie potrzebują Boga, że spokojnie można obejść się bez Niego. Tyle że – i to trzeba powiedzieć zupełnie wprost – zachowując cały szacunek dla zmarłego – fizyka nie ma w tej kwestii najmniejszego autorytetu, bowiem – tak się składa – jej przedmiotami nie są ani Bóg, ani stworzenie świata, ale zupełnie co innego. Jakby tego było mało, współczesna fizyka (tak jak inne nauki szczegółowe) wyrastają z metodologicznych założeń eliminujących czynniki nadnaturalne z badania. Tyle że to jest założenie, a nie wniosek płynący z badań. Agnostycyzm nauki jest zatem jej metodologiczną podstawą i nie ma nic wspólnego z dowodem na nieistnienie Boga. Warto o tym pamiętać.
Stephen Hawking, nauka i istnienie Boga
Śmierć jednego z najciekawszych astrofizyków i fizyków teoretycznych Stephena Hawkinga (człowieka ciężko chorego, któremu wróżono śmierć znacząco przed 30. rokiem życia, a który przeżył o wiele dłużej) postawiła po raz kolejny pytania o istnienie Boga, a konkretniej o to, czy nauka ma w tej sprawie jakikolwiek autorytet.