Przesłuchanie Donalda Tuska w najmniejszym stopniu nie przypominało przesłuchania świadka przed śledczym organem państwa, jakim jest komisja sejmowa. W rzeczywistości obserwowaliśmy batalię o wizerunek, w której były premier starał się powtórzyć tzw. wariant posłanki Sawickiej i zaprezentować się jako ofiara politycznych ataków.
Tusk zdaje się wyciągać wnioski z wyników ostatnich wyborów, które dowiodły skuteczności takiej maskarady, a uczciwość kandydatów nie okazała się pierwszoplanowym kryterium dla wyborców. To stanowi o szerszym zamiarze politycznym opozycji i stawia rządzących przed trudnym dylematem: z jednej strony mają obowiązek wyciągania konsekwencji wobec łamiących prawo, z drugiej wpadają w zręcznie zastawioną pułapkę wizerunkową. Ponadto „Król Europy”, manifestując agresję i arogancję wobec członków komisji i prezentując się niemal jak jakiś markiz brodzący w morzu brudnego gminu, stara się ponownie rozdmuchać pogardę wobec wszystkich Polaków, których marzeniem jest uczciwa Polska. Tym bowiem, w obliczu tysięcy poszkodowanych, był show byłego premiera uchylającego się od odpowiedzialności za własne zaniechania i zwolnienie państwa z elementarnych obowiązków.