Słabo mi się robi, gdy czytam uwagi na temat tego, jak ktoś powinien przeżywać żałobę. To bardzo osobista sprawa. Jedni pogrążają się w depresji, separują i zamykają w bólu, a inni idą na wojnę z tymi, których oskarżają o śmierć bliskich. Wojnę totalną. Można uważać, że to nieroztropne, że oni nie mają racji, można nawet bronić niesłusznie oskarżonych, ale jest zwyczajnym świństwem pouczanie ich w takich sytuacjach. Uważanie, że wie się lepiej, jak powinni przeżywać swoją żałobę, że ich żal i smutek, który przeradza się w gniew (zrozumiały, bo po zamordowaniu bliskiego każdy byłby pełen gniewu i wściekłości i szukał winnych) jest elementem gry politycznej, sugerowanie, że nie przeżywają oni prawdziwej żałoby, to zaś zwyczajne sukinsyństwo, żeby nie nazwać rzeczy mocniej. Nie wszystko jest polityką, czasem jest jeszcze zwykła ludzka empatia.
Przeżywanie żałoby
Nie wszystko w życiu jest międzypartyjną wojną polityczną, nie wszystko można i trzeba oceniać z perspektywy totalnego sporu. Są rzeczy, które trzeba postrzegać z bardziej ludzkiej strony, bez zacietrzewienia. I tak właśnie jest z żałobą, z przeżywaniem wielkiej straty, jaką jest śmierć bliskich.