Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Polityka bez kompetencji

Platforma Obywatelska coraz mocniej aspiruje do roli zarządzania Polską. Nawet mówi się, że przymierza do roli premiera Izabelę Leszczynę. To znów mnie skłania do pytania, dlaczego ci ludzie uważają, że nadają się do kierowania tak dużym projektem, jakim jest Polska.

Nie wydaje mi się, żeby mieli na swoim koncie spektakularne sukcesy. Taka Platforma na przykład rządzi w Warszawie od blisko dwóch dekad. Czy jako mieszkaniec tego miasta uważam, że to dekady sukcesu władz samorządowych? Nieszczególnie. Oczywiście miasto się rozwija, ale to głównie siły prywatnego kapitału i przedsiębiorczych mieszkańców.

To, na co miasto ma wpływ, przeważnie jest niewydolne. Tylko warszawiacy o tym nie myślą. Po jednej ze stołecznych korporacji krąży nawet historia o tym, jak jej nowy francuski właściciel zaczął się dziwić, dlaczego w mieście – w dzielnicy zwanej Mordorem – są korki. „Jak to możliwe?” – pytał pracowników z Polski. „Proszę jutro iść do miasta, żeby coś z tym zrobili” – dodał polecenie służbowe. Zwykle wywołuje to salwę śmiechu. Ale niby dlaczego? Przez dwie dekady rządów można przecież stworzyć koncepcję i rozwiązać problem, który budzi wściekłość. Polacy jednak przywykli do tego, że samorządowcy tylko rozkładają ręce i potrafią odwracać uwagę. Nie macie kanalizacji na Wawrze? Ale za to jest kładka dla pieszych przez Wisłę. Wybija wam szambo, bo kanalizacja wadliwa? No ale patrzcie. Jest wspaniale, jesteśmy w dziesiątce miast vege na świecie. Mógłbym wymieniać więcej wtop i przykładów bezmyślności, ale nie o to chodzi. Warszawiacy są bowiem z Trzaskowskiego zadowoleni. Stoją po 1,5 godziny w korku, bo uznają to za coś normalnego. Tak jak ukradzenie kamienicy w centrum. Bo to tylko biznes. Dlatego do władzy pchają się wszyscy. Bo wiedzą, że nic nie trzeba umieć i w zasadzie nic się stanie, jak to czy tamto stanowisko zajmie największy głąb. A propos tego, to zapowiada się, że będzie jeszcze śmieszniej. Oto bowiem Michał Kołodziejczak z dumą ogłosił, że 2 proc. Polaków chciałoby, aby został on prezydentem Polski. To na razie margines, ale to także dowód na to, że choroba postępuje.

 



Źródło: Gazeta Polska

 

Jacek Liziniewicz