Czytelnicy „Gazety Wyborczej” wytrzymali już niejedno, jednak umieszczenie w jednym numerze dwóch grzybów w barszczu może zdziwić nawet to specyficzne grono.
Oto bowiem czołowa publicystka tego periodyku oznajmia, że za czasów rządów Donalda Tuska żadnego strzelania do górników nie było, a to, co cała Polska widziała na licznych filmach, to wyłącznie „pisowska propaganda”; z kolei walczący o godność górnicy są nazywani przez autorkę „agresywnymi chuliganami”. Zdziwienie mija, gdy na następnych stronach odnajdziemy potężny wywiad z Jerzym Urbanem, który oczywiste kłamstwo podniósł do rangi państwowej doktryny służącej do propagandowego usprawiedliwiania działań „przestępczego związku o charakterze zbrojnym”, jak określiły juntę Jaruzelskiego nierychliwe sądy III RP. Pojawienie się tego cesarza kłamstwa nie jest przypadkowe, ma bowiem, jak sądzę, sprawić, że inne, mniejsze kłamstewka wydają się całkiem niewinne i mało szkodliwe. Kłamstwo zawsze jest kłamstwem, a jego systemowe stosowanie bez wyjątków zasługuje na potępienie. Myślę, że wieczne i w ósmym kręgu piekieł.