Wiadomo, że wpływy Niemiec na Ukrainie są i pozostaną duże – przykładem niech będzie mer Kijowa, były bokser Witalij Kliczko. Słynny sportowiec trenował i mieszkał w trakcie kariery w Niemczech, ma tam doskonałe kontakty, spotyka się z przedstawicielami rządu Olafa Scholza. Trudno powiedzieć, co jest przyczyną, a co skutkiem pewnego zwrotu w polityce Kijowa, który jeszcze niedawno krytykował kanclerza i domagał się większej pomocy ze strony Berlina. Czy niemieccy agenci wpływu nie tylko uaktywnili się nad Dnieprem, ale i wpłynęli negatywnie na skuteczność wojenną Ukrainy? Czy może „tylko” problemy na froncie i brak wyraźnych postępów w kontrofensywie sprawiają, że część ukraińskich elit szuka wsparcia w Niemczech? Jedno jest pewne: Ukraina się na Niemcach przejedzie. Polska z kolei musi być na to gotowa i przekonać Ukraińców, żeby raz na zawsze odpuścili sobie współdziałanie Kijowa z Berlinem. Bo inaczej znowu zostaną zdradzeni.
Niemieckie wpływy a Ukraina
W ostatnich tygodniach możemy mówić o dużym rozczarowaniu Ukrainy. Z jednej strony, kontrofensywa ukraińska idzie opornie. Z drugiej strony, ukraińscy politycy stają się niezrozumiale proniemieccy. Tak jakby ktoś nastawiał ich celowo przeciwko Warszawie.
 
                     
                         
                         
                         
             
             
             
             
             
             
            