Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
,Bartosz Bartczak,
29.03.2022 16:49

Nie ma się czego bać

To, czego jesteśmy świadkami, napawa słusznym niepokojem. Tuż za naszą wschodnią granicą toczy się wojna. Do Polski uciekły 2 mln uchodźców. Giną ludzie, z którymi mamy poczucie bliskości. Wśród rodaków widać niepokój. Czy Putin nie zaatakuje i nas? Czy poradzimy sobie z ogromną rzeszą uchodźców? Czy czeka nas kryzys gospodarczy? Niepokoje te są jednak podsycane często przez ludzi albo nieświadomych mechanizmu samospełniającej się przepowiedni, albo po prostu chcących wywołać w Polsce problemy.

A przecież trudności, z którymi będziemy mieli do czynienia, mogą być nie tylko przejściowe i do pokonania, ale też prowadzić nas do nieoczekiwanej przez Polaków, lepszej przyszłości. W latach 20. XXI w. możemy naprawić błędy roku 1989, ale dokonać skoku, który pozwoli nadrobić zaległości z całego wieku XX.

To Niemcy się boją

Każdy, kto obserwuje wojnę na Ukrainie, szybko dostrzega, jak słabo działa, wydawałoby się – potężna rosyjska propaganda. Putin w ciągu miesiąca z macho zamienił się w Hitlera, i to tego chowającego się w bunkrze. Armia rosyjska stała się synonimem bałaganu, biedy i głupoty. Nikt nawet nie próbuje udawać, że rosyjskie uzasadnienie wojny jest skrajnie głupie.

Pojawia się jednak jeden aspekt propagandy, który osobom lepiej orientującym się w mechanizmach medialnych uruchamia dzwonek alarmowy. Chodzi o budowanie atmosfery strachu. Jasne, że boimy się perspektywy rosyjskich rakiet uderzających w europejskie miasta. Jednak to, co wywołuje prawdziwy niepokój, to wizja głodu, zimna i ciemności. Bo właśnie hoduje się strach przed ograniczeniem w dostawach płodów rolnych i surowców energetycznych z Rosji oraz Ukrainy. I stać może za tym nie siermiężna propaganda rosyjska, ale… niemiecka.

To właśnie Niemcy mogą być najbardziej przerażeni nie tyle wojną na Ukrainie, ile faktem, że Rosja jej nie wygrywa. To właśnie niemieckie interesy są rujnowane przez armię Putina. Każdy dzień wojny na Ukrainie zwiększa nacisk na Niemcy, aby te zerwały w końcu więzy gospodarcze z Rosją. Każdy dzień rosyjskiej brutalności to kolejny krok do zmniejszania udziału rosyjskich surowców w napędzaniu niemieckiej gospodarki. A to jest dla Niemiec tragedia. To właśnie tanie surowce rosyjskie powodują, że niezbyt innowacyjny i mało reaktywny przemysł niemiecki jest względnie konkurencyjny na świecie. Bez Rosji Niemcy staną się nie tylko mało konkurencyjne gospodarczo – wrócą do roli marginalnego gracza geopolitycznego. Każdy dzień wojny rujnuje reputację Niemiec, przypominając, jak Berlin wręcz dozbrajał Moskwę. A to rujnuje plany budowy superpaństwa europejskiego pod hasłem „praworządności” i pod przewodem Niemiec. Dlatego nasz sąsiad będzie naciskał, jeśli nie na poddanie się Ukrainy, to przynajmniej na utrzymanie biznesu z Rosją.

Głód, zimno, ciemność

Jeśli Niemcy rzeczywiście koordynują prorosyjskie działania propagandowe, to wyglądają one na dobrze przygotowane. Bo odwołują się nie tylko do dużych, ale i prawdziwych zagrożeń. Embargo na rosyjskie surowce to potencjalny problem dla europejskich gospodarek. A wojna będzie powodowała problemy z dostawami żywności. Nie grozi nam jednak ani głód, ani cofnięcie gospodarki o 30 lat, jak straszą nas niektórzy publicyści. Jeśli chodzi o żywność, to Rosja i Ukraina eksportują głównie do Afryki i na Bliski Wschód. Polska i Unia Europejska są względnie bezpieczne żywnościowo. W dodatku Ukraina nie jest okupowana na wszystkich obszarach – w wielu miejscach ruszy produkcja rolna, a eksport może się odbywać przez Polskę. Surowce też będzie można kupić gdzie indziej albo po prostu przestawić gospodarkę. Tu pojawia się jednak problem Niemiec.

To, czy Niemcy rzeczywiście wytoczyły propagandowe działa przeciw odcinaniu Rosji od Europy, zobaczymy przy okazji aktywności ruchów ekologicznych. Obecna sytuacja jest przecież okazją do wdrożenia polityki oszczędności energetycznej bez drakońskich nakazów UE. Obszary, na które może wpływać wojna, czyli dostawy żywności i surowców energetycznych, są też obszarami sporego marnotrawstwa. Ekolodzy powinni więc zachęcać właśnie teraz do ograniczenia marnowania pożywienia i ograniczania podróży samochodem (powszechniejsze korzystanie z komunikacji publicznej, pracy domowej i dzielenia się samochodem z innymi w tygodniu). Jeśli jednak takie głosy będą tłumione, to będzie to znak, że niemiecka propaganda działa pełną parą, aby Putinowi nie „dokładać”.

Będziemy mieli niezawodny dowód, że polityka klimatyczna UE służyła tylko niemieckim interesom gospodarczym.

Powtórka z roku 1989

Fakt, że można w dużym stopniu odciąć gospodarczo Rosję od Europy, nie oznacza, że nie wywoła to pewnych perturbacji. Z pewnością będziemy mieli do czynienia ze wzrostem cen żywności, benzyny i energii, ale to są obszary, w których w krótkiej perspektywie możemy ratować się oszczędnościami oraz racjonalizacją wydatków i konsumpcji, w dłuższej zaś reorganizacją i nowymi technologiami, jak np. energetyka jądrowa i wodorowa.
Problemem pozostają jednak właśnie Niemcy. Odcięcie się od Rosji będzie stanowiło problem dla ich gospodarki. A to oznacza problemy również dla nas. Polska jest w dużym stopniu uzależniona od gospodarki naszego zachodniego sąsiada. A Niemcy opierają swoją konkurencyjność na tanich surowcach z Rosji, bo przecież nie mają ani niskich kosztów produkcji jak Chiny, ani innowacyjności jak Korea Południowa, ani siły marketingowej jak USA.

Niemcy, a z nimi Europa, stają więc przed problemem reorientacji gospodarczej, przed jakim stała Polska w 1989 r. 
Wtedy właśnie runął zamknięty system gospodarczy bloku komunistycznego. Trzeba było znaleźć inną formułę działania. Niektóre kraje, tak jak Polska, Czechy i Węgry, zdecydowały się przyjąć rolę dostarczycieli taniej siły roboczej dla gospodarki niemieckiej. Pozwoliło to im się odbudować, ale oznaczało wpędzenie na długi czas w biedę milionów ludzi. Rosja zdecydowała się przyjąć rolę dostarczyciela tanich surowców dla niemieckiej gospodarki. Jej też pozwoliło się to odbudować – nie tylko kosztem biedy, ale także oligarchizacji. Teraz przed wyzwaniami stoją kraje Europy. Jeśli Niemcom nie uda się zablokować procesu zrywania więzów z Rosją, to będą musiały odnaleźć się w nowej rzeczywistości. Ale dla nas ta sytuacja może być szansą. 

Świt Polski

Polska w procesie obecnej zmiany geopolitycznej ma wiele do zyskania. Przede wszystkim jesteśmy krajem frontowym dla USA. Tak jak Tajwan, Korea Południowa i Izrael. Ameryce powinno zależeć na zwiększeniu współpracy, abyśmy byli mocną gospodarką, zdolną nie tylko przeciwstawiać się naporowi Wschodu, ale i blokować porozumienia niemiecko-rosyjskie. Po drugie widać już, że Rosja nie utrzyma Ukrainy i pewnie Białorusi. Możemy więc się tam zaangażować, aby zwiększać nasz potencjał gospodarczy. Po trzecie Niemcy słabną poprzez rozpad tandemu gospodarczego z Rosją i utratę reputacji w polityce międzynarodowej. A to znacząco zmniejsza niemiecki nacisk na osłabianie polskiej konkurencyjności dla niemieckiej gospodarki. Po czwarte wreszcie Chiny dostrzegają, że Ameryki nie uda się pokonać w wojnie zastępczej, bo jej morale jeszcze tak nie osłabło. Muszą więc stosować inne taktyki, np. podkupywanie amerykańskich sojuszników takich jak Polska. Może spróbują wziąć udział w wyścigu na inwestycje w Polsce. A to będzie kolejnym impulsem rozwojowym.