Felieton będzie o kuriozalnej wypowiedzi Millera, ale zaczniemy od czegoś innego. Niedawno Parlament Europejski osiągnął szczyt absurdu, krytykując Polskę za prawo, które nie zostało wprowadzone. Właściwie pasuje to do innych aktywności tej organizacji, takich jak analiza krzywizny banana bądź tego, czy ślimak to ryba śródlądowa.
Tyle że w tym wypadku nie mamy do czynienia z biurokratyczną głupotą, lecz z kolejną, intencjonalną kampanią, poprzez którą totalna opozycja usiłuje osłabić pozycję Polski. I jak widać, niestety jej się udaje. Co z tego, że projekt, o którym mowa – czyli dotyczący tzw. edukacji seksualnej – ma penalizować tylko patologiczne elementy wspomnianej edukacji, a nie ją samą. Co z tego, że nie został nawet przyjęty. Co z tego, że jest to projekt obywatelski? Zresztą może w tym tkwi sedno sprawy. Czy Unia krytykuje Polskę za prawo, którego nie ma? Być może UE robi to, bo po prostu istnieje u nas możliwość składania projektów przez obywateli. Przecież nie od dziś „elyty” wiedzą (i brukselskie, i polskie), że nie ma nic gorszego dla demokracji jak prawo głosu obywateli. To przekonanie łączy ponad podziałami brukselskich politykierów z naszą totalną opozycją, w tym wypadku głównie z lewicą, która tę histerię nakręciła. Właśnie, lewica – jak widać, mamy już pierwsze skutki pojawienia się na nowo tej formacji w polskim Sejmie. A pewnie będzie gorzej. W tym kontekście ciężko nie robić kwaśnej miny, gdy widzi się powrót najgorszego, postkomuszego betonu do Sejmu. Gdy słyszy się triumfalne słowa Leszka Millera, że dziś skończyła się afera Rywina, która wypchnęła ich ponad Sejm. Tyle że Miller bredzi. Wystarczy sobie przypomnieć, co było przed wspomnianą aferą. Zamknięty układ, splot biznesu, agentury, mafii i polityków, nad którymi beton postkomunistyczny miał pełną kontrolę i mógł niszczyć ludzi, jak chciał. A teraz? Kolejne cztery lata z dala od koryta, pod rządami PiS. I pełna świadomość, że, niezależnie od wyniku wyborów, eldorado lat 90. nigdy do nich już nie wróci, niezależnie od marzeń postkomuchów. Tą optymistyczną puentą pozwolę sobie zakończyć.