Publicysta „Do Rzeczy” Rafał Ziemkiewicz został zatrzymany na londyńskim lotnisku Heathrow i nie dostał zgody na wjazd do Wielkiej Brytanii. Naraził się Brytyjczykom poglądami, szczególnie rzekomymi rasizmem, islamofobią i antysemityzmem. Zdaniem władz brytyjskich wydalenie go ze Zjednoczonego Królestwa „sprzyja interesowi publicznemu”.
To nie pierwszy podobny problem publicysty. W 2018 r. brytyjscy parlamentarzyści, m.in. posłanka Rupa Huq, apelowali o wydanie dla niego zakazu wjazdu do Wielkiej Brytanii. Lista jego „przewinień” to podręcznikowy przykład nowomowy europejskich elit liberalnych, które mają wykluczać myślących w duchu konserwatywnym. Brytyjczycy, których walka z rasizmem przybiera ostatnio coraz bardziej obsesyjny charakter, nie po raz pierwszy otwarcie propagują segregację ze względu na poglądy polityczne. Można nie lubić Rafała Ziemkiewicza, nie zgadzać się z jego poglądami, ale trudno odmówić mu niepośledniego talentu publicystycznego i spójności wywodu. A przyprawianie mu gęby radykała i swoisty szantaż więcej mówią o „wartościach europejskich” niż puste frazesy powielane przez polityków głównego nurtu UE.