Dzisiaj znaczna część lewicy służy silniejszym, kosztem słabszych. I posługuje się metodami, przeciwko którym zawsze chciała walczyć. Najlepiej to zjawisko obrazują opracowania lewicy na temat wyzysku słabszych przez silniejszych prowadzone w ciągu lat.
Wyzysk na przestrzeni wieków
W ostatnim czasie lewica dużo miejsca w swoich opracowaniach poświęca kwestii wyzysku w ciągu wieków. Autorzy tego nurtu szczególnie dużo piszą o Ameryce Pół-nocnej, i to jeszcze przed powstaniem Stanów Zjednoczonych. Wszyscy znamy historię niewolnictwa. Wielu z nas orientuje się też w tragicznej historii Indian amerykańskich. Jednak lewicowi autorzy pozwalają nam lepiej zrozumieć znaczenie niewolnictwa dla rozwoju Ameryki. Wyjaśniają też rolę rasizmu. Rasizmu, który wcale nie był naturalny w tamtych czasach, ale został ludziom po prostu wmówiony. Lewicowi autorzy pokazują, jak bez pracy niewolników nie byłoby sukcesu gospodarczego USA. Przez dziesiątki lat to właśnie praca niewolników na plantacjach tytoniu i bawełny dawała Ameryce większość dochodów, które były inwestowane w przemysł i handel.
Jednak w początkowej fazie rozwoju kraju nie tylko Murzyni przywiezieni z Afryki pracowali w skrajnie złych warunkach. Podobnie wyglądała praca tzw. pracowników kontraktowych, którzy przyjeżdżali z Europy. Biała biedota, pozbawiona środków do życia w kraju pochodzenia, w zamian za transport podpisywała wieloletnie kontrakty na pracę w Ameryce. Praca ta była często prawie tak ciężka, jak praca czarnych niewolników, a koniec kontraktu wcale nie oznaczał poprawy losu. Ta sytuacja stawała się potencjalnie groźna. Czarnych niewolników i białych pracowników kontraktowych było więcej niż plantatorów i właścicieli ziemskich. Istniała więc groźba, że obie te grupy wystąpią razem, co na mniejszą skalę już się działo. Stworzono więc ideologię rasizmu, aby czarni i biali się znienawidzili i nie byli w stanie zjednoczyć się przeciwko tym, którzy bezwzględnie wykorzystywali ich pracę.
Wyzysk na przestrzeni ostatnich lat
Sytuacja zarówno czarnych niewolników, jak i białych robotników zmieniła się w ciągu dziejów, także dzięki walce lewicy. Najpierw zlikwidowano niewolnictwo, a następnie system dyskryminacji czarnych w Ameryce. Wprowadzono też liczne reformy wspierające robotników. Powstało prawo pracy, ograniczono i z czasem zlikwidowano pracę dzieci, wprowadzono 8-godzinny dzień pracy, stworzono system zabezpieczeń socjalnych. Ale nie wszyscy wielcy właściciele kapitału pogodzili się z upadkiem systemu taniej pracy. Choć nie było już mowy o systemie niewolniczym lub chociażby XIX-wiecznego wyzysku robotników, to pojawiły się nowe pomysły. Jednym z nich było przenoszenie miejsc pracy do krajów, gdzie koszty produkcji i płace są niższe. Drugim była masowa migracja. W obu przypadkach wielki kapitał znów mógł ograniczać konieczność dzielenia się zyskiem z pracującymi na niego ludźmi.
Przenoszenie miejsca pracy pozwalało na zatrudnienie bardzo tanich pracowników w biednych krajach, jak Indie, Pakistan, Filipiny czy w pewnym okresie Chiny. Płaciło się im mniej niż Amerykanom czy Europejczykom, gdyż oczekiwali oni mniej. W biedniejszych krajach nie było też rozwiniętego ruchu związkowego, który mógłby walczyć o prawa pracownicze. Częstym zjawiskiem była też praca np. pakistańskich czy filipińskich dzieci dla wielkich, międzynarodowych koncernów. Przenoszenie miejsc pracy to jednak nie wszystko. Na obniżkę płacy wpływa też masowa migracja. Migranci, mający za punkt odniesienia podniesienie standardu życia w kraju pochodzenia, zwykle zadowalają się mniejszymi zarobkami. Mniej są też skłonni do walki o prawa pracownicze, a słaba znajomość języka ogranicza ich zdolność do zrzeszania się i tworzenia grup nacisku. Oba te zjawiska, pozwalają nie tylko na obniżkę płac pracowników, a co za tym idzie – przechwycenie większości zysków, lecz także osłabienie oporu przeciw eksploatacji ekonomicznej i upośledzenie pozycji pracownika.
Wyzysk wspierany przez lewicę
Współczesny wyzysk, tak jak ten wcześniejszy, potrzebuje ideologii, która utrudniałaby opór. Nie ma już mowy o tak drastycznej ideologii jak rasizm, ale pojawiły się no-we, na pierwszy rzut oka pozytywne ideologie, jak globalizm, neoliberalizm i multikulturalizm. Wszystkie one łączy wrogość wobec ideałów narodowych.
A właśnie ideały narodowe są najlepszym gwarantem utrzymania dobrych stanowisk pracy. Rząd kierujący się ideałami narodowymi nie pozwoliłby na przenoszenie miejsc pracy do innych krajów. Taki rząd wprowadziłby cła, które uczyniłyby przenoszenie pracy za granicę nieopłacalnym. Rząd kierujący się ideałami narodowymi nie zgodziłby się też na masową, niekontrolowaną migrację, a godziłby się na przyjazd tylko tych imigrantów, którzy są potrzebni tam, gdzie brakuje rąk do pracy. Taki rząd wreszcie wymagałby też od imigrantów integracji ze społeczeństwem i poszanowania dla kultury kraju, do którego przybywają.
Kapitał bezwzględnie maksymalizujący zysk strasznie boi się ideałów narodowych. Nie tylko utrudniają mu one obniżanie kosztów pracy, a więc zwiększanie zysku kosztem pracownika, lecz także utrudniają rozbijanie świata pracy. Pracownikom w różnych krajach trudno się zorganizować przeciwko wyzyskowi. Podobnie, jeśli dużo jest imigrantów w danym kraju, to różnice kulturowe sprawiają, że pracownikom trudniej jest się integrować. Wydawałoby się więc, że lewica, wyczulona na wyzysk, powinna bronić ideałów narodowych. Tak jednak w większości wypadków wcale nie jest. Lewica, będąc najzagorzalszym krytykiem ideałów narodowych, staje po stronie silnych. Kiedy jakiś polityk chce ograniczenia przenoszenia miejsc pracy za granicę czy kontroli nad migracją, często jest przez lewicę nazywany nacjonalistą lub po prostu faszystą. Lewica staje się więc najzagorzalszym obrońcą interesów silnych kosztem pracowników.
Gdzie się podziała dawna lewica?
Dlaczego lewica, która historycznie broniła słabszych, teraz stanęła po stronie silniejszych? Dlaczego ludzie, którzy teoretycznie powinni działać na rzecz wyrównywania dysproporcji sił na rynku pracy pomiędzy kapitałem i wykonującymi pracę, atakują jedyną obecnie ideę, która byłaby w stanie pomóc tym słabszym? A może ci, co się współcześnie nazywają lewicą, tylko ją udają? Choć wciąż jest wielu uczciwych lewicowców, którym zależy na wyzyskiwanych, to jak tylko próbują ich bronić, zaraz są atakowani jako „faszyści”. Może więc, jeśli ktoś ma naprawdę serce po lewej stronie, powinien działać nie w partiach uznających się za lewicowe, lecz w takich, które wyznają ideały narodowe. Takich jak PiS w Polsce, Fidesz na Węgrzech, Zjednoczenie Narodowe we Francji czy Partia Republikańska pod wodzą Donalda Trumpa w USA. Czasy się zmieniły i dzisiaj to prawica broni wyzyskiwanych. Jeśli ktoś więc chce stanąć po stronie słabszych, to jego miejsce jest po prawej stronie sceny politycznej.