Za rządów PO-PSL byłem nielegalnie inwigilowany przez tajne służby. Podsłuchiwano i śledzono mnie oraz moich bliskich. Wszystko dlatego, że w 2014 r. ujawniłem aferę taśmową. Nie tylko nikt nie poniósł odpowiedzialności za to bezprawie, ale część z jego uczestników ma się bardzo dobrze.
Nie tylko nie postawiono im zarzutów, niektórzy nawet awansowali. Cóż, skoro śledztwa umorzono lub ich w ogóle nie wszczęto, a akta kurzą się w archiwach prokuratury i służb. Dziś nikt tej sprawy nie pamięta lub nie chce pamiętać. Po co? Stare dzieje. Pusty śmiech mnie jednak ogarnia, gdy widzę zachowanie niektórych tych rzekomych obrońców demokracji i wolnych mediów. Tych samych, którzy kilka lat temu maczali palce w inwigilacji mnie i medialnym niszczeniu – polityków, dziennikarzy, ekspertów od służb. Dziś z oprawców starają się bezczelnie przeistoczyć w ofiary.