Polska reprezentacja zakończyła najgorszy rok pod względem wyników i wrażeń artystycznych od czasów Waldemara Fornalika. Bez względu na to, kto był w ostatnich miesiącach selekcjonerem, czy to był Fernando Santos, czy Michał Probierz, piłkarze grali archaicznie – jakby cofnęli się w czasie z umiejętnościami i wybieganiem o dekadę.
Futbol przecież mocno się zmienił, stał się bardziej atletyczny, intensywny. Tymczasem nasi kadrowicze nawet nie walczą. Nie mają naturalnego lidera – Robert Lewandowski nigdy nie miał cech przywódczych, podobnie jak Piotr Zieliński. Wnioski? Oczywiste jest, że katastrofa drużyny narodowej to nie wina trenerów, ale zawodników. Z kolei trzecie miejsce w żenująco słabej grupie eliminacji do Euro 2024 pokazuje nie to, „że nie ma już słabych drużyn”, z tym zastrzeżeniem, iż Polska jest właśnie jedną z nich.