Szef SKW, który powinien być poważnym funkcjonariuszem polskiego państwa, pozatrudniał osoby niewiarygodne lub komiczne do opracowania „raportu” – absolutnie nic niewnoszącego do debaty publicznej gniota. Całościowe opracowanie miało ukazać się w marcu. Minęło pięć miesięcy i nie widać po nim śladu. Donald Tusk postanowił w zaciszu gabinetu zlikwidować komisję. Nie poinformował mediów, jakie są powody tej decyzji. Być może to element walki buldogów pod dywanem, a szef SKW traci wpływy. Tak jak Adam Bodnar i inicjatorzy ponownego liczenia głosów w ponad 200 komisjach powinni zwrócić publiczne pieniądze za bezprawną inicjatywę, tak samo powinni zrobić członkowie komicznej komisji Stróżyka.
Komisja Stróżyka w likwidacji
Zaledwie rok „pracowała” komisja Jarosława Stróżyka, która w teorii miała badać rosyjskie i białoruskie wpływy, a w praktyce była pałką zmontowaną na prawicę. Efekty? Żadne – jedna wielka kompromitacja.