Organizatorzy kampanii „Wolna szkoła” umieścili w sieci spot, w którym młoda dziewczyna zaczepia „cytatem” z ministra Czarnka przechadzającą się parę uśmiechniętych lesbijek słowami o neomarksistowskich korzeniach ideologii LGBT. Akcja pozornie ma bronić polskiej szkoły, w istocie jest kolejnym perfidnym atakiem, który ma przyprawić Przemysławowi Czarnkowi gębę homofoba, przypisać odpowiedzialność za przemoc i nienawiść w szkole.
Dlaczego? Bo otwarcie uderza w lewicowo-liberalne dogmaty, o których nawet nie wolno mówić, jak nazywanie LGBT ideologią, przywoływanie jej marksistowskich korzeni czy powiązania hitlerowskiego narodowego socjalizmu z marksizmem. Można krytykować niektóre pomysły szefa resortu edukacji (np. dotyczące nauczycielskiego pensum), ale absurdem jest obwinianie go o zachęcanie do szkolnej przemocy wobec osób homoseksualnych czy wprowadzanie do szkół atmosfery donosów, kontroli i strachu. Przykłady z Europy Zachodniej to ostrzeżenie, co się dzieje, gdy szkoła pozostaje bez nadzoru i staje się polem działania zideologizowanych edukatorów, którzy kształtują dzieci i młodzież w lewackim duchu.