Nie to jest głównym źródłem popularności jego obrazów, ale to, że trafia w ważną strunę duszy ludzkiej. Wykorzystuje mianowicie prawdę, że zło jest często bardziej atrakcyjne od dobra. Ukazując różne twarze zła, Smarzowski w istocie epatuje grozą i okrucieństwem. W najnowszym filmie – przede wszystkim sadyzmem, ale także masochizmem. Czyż nie wiedzieliśmy już wcześniej, że istnieją sadyści i masochiści oraz na czym polega ich zło? Nie jest jednak wykluczone, że fenomen popularności filmów tego reżysera polega również na tym, że porusza tę strunę duszy części mieszkańców naszej ojczyzny, która wiąże się z syndromem ofiary i genem autodestrukcji. „Zasługą” Smarzowskiego jest bez wątpienia obrzydzanie Polakom polskości i katolicyzmu. Dlatego wychodzą z kina „zdołowani”.
Epatowanie złem
Oglądam „Dom dobry” w jednym z krakowskich kin. Prawie dwugodzinny film trzyma widownię w napięciu, panuje absolutna cisza. Na czym polega fenomen takiego odbioru twórczości Wojciecha Smarzowskiego? Czy jest to wielka sztuka? Czy swoimi filmami rozświetla dramaty ludzkiej egzystencji? Czy nas wzbogaca i umacnia duchowo?