Poseł powołał się na własną analizę. Polegała ona na tym, że poszedł najpierw w czwartek do Auchan, Biedronki i Lidla, a potem w niedzielę do Żabki. No i wyszło mu, że w niedzielę Polacy przepłacają o 40 proc. Nie wiem, dlaczego Ryszard Petru nie poszedł do Żabki w czwartek i w niedzielę, aby sprawdzić ceny, tylko postanowił porównać nieporównywalne. Każdy w Polsce wie, że rzeczywiście w mniejszych sklepach jest drożej, ale ich przewaga polega jednak na czym innym. Nie wiem natomiast, co ma udowadniać to zestawienie? Idąc za tym myśleniem, dochodzimy do wniosku: jeżeli otworzymy dyskonty w niedzielę, to będzie drożej. Nie ma sensu się jednak znęcać nad analizami Pana Ryszarda. Problem jest jednak taki, że chłop ten przez lata uchodził za wybitnego analityka. Spójrzmy na CV. W latach 2001–2004 był zatrudniony jako ekonomista ds. Polski i Węgier w Banku Światowym. Później do 2008 roku zajmował stanowisko głównego ekonomisty w Banku BPH, a potem pracował w BRE Banku oraz w PKO BP. W latach 2011–2014 był partnerem w firmie PwC. Wszystko to największe instytucje finansowe w Polsce. Czy analizy dla nich były tak wybitne jak te prezentowane w Sejmie? Szczerze powiedziawszy, obawiam się, że tak. To świadczy o naszym państwie i zgniliźnie tego systemu. Jeżeli masz promotora Leszka Balcerowicza, to gawiedź będzie się karmić truizmami wypływającymi z twoich ust. A jeżeli nie masz? To będziesz po ekonomii podawał burgery w McDonald’s. I tylko jedno nurtuje. Po co ta polityka Petru? Głupi Ryszardzie, gdybyś w banku siedział, nigdy by się o twej ułomności Kowalski nie dowiedział.
Ekonomiczny Ryszard
Pewnie większość z Państwa nie miała szansy śledzić na żywo debaty o handlu w niedzielę. Wiele Państwo nie stracili, ale mimo wszystko starania Ryszarda Petru o to, by zrobić dobrze międzynarodowym korporacjom, warto wyróżnić. Oto bowiem stworzył on opowieść, w ramach której handel trzeba przywrócić, bo… w niedzielę klienci przepłacają.
