Chińskie statystyki są oczywiście niedostępne, ale znamy szacunkowe liczby dziewcząt, które się nie urodzą, z Indii. „New Scientist” podaje, że w latach 2017–2030 nie urodzi się ich właśnie na skutek aborcji ok. 6,8 mln. Rok temu głośno było o regionie Uttarkashi, gdzie w 132 wioskach urodziło się 216 dzieci, w tym ani jednej dziewczynki. To dramatyczne dane, a piszę o nich dlatego, że warto sobie uświadomić, że w Polsce także mamy prawo, które jest jawnie dyskryminujące. Mowa o zgodzie na aborcję eugeniczną, która wbrew polskiej konstytucji zakazującej tego rodzaju dyskryminacji jest pozbawieniem fundamentalnego prawa do życia ze względu na stan zdrowia i niepełnosprawność. W ubiegłym roku z tego powodu życia pozbawiono ponad tysiąc dzieci. I nie ma co ukrywać, że jest to taka sama hańba jak fakt, że w Indiach zabija się dzieci ze względu na płeć.
Dramat dyskryminacji trwa
O tym dramacie świat milczy. A trudno o mocniejszy przykład dyskryminacji ze względu na płeć niż to, co dzieje się w Indiach i Chinach. Mowa o masowej aborcji dziewczynek, których rodzice w sytuacji promowanej lub wymuszanej przez państwo polityki jednego dziecka (od jakiegoś czasu w Chinach dwóch), nie chcą mieć, bo wolą mieć chłopców.