W teorii to niezwykle strategiczna decyzja, biorąc pod uwagę cały dotychczasowy program zbrojeń Kijowa realizowany przez kraje Zachodu. Z drugiej jednak strony padają pytania o to, czy posiadanie F-16 przez Ukraińców zmieni zasadniczo przebieg wojny, czy nie zostały one dostarczone zbyt późno, czy ich liczba nie jest zbyt mała, bo mówi się łącznie o 20 myśliwcach do końca ego roku. Osobną kwestią pozostają szkolenia pilotów, które także nie idą, tak jak pierwotnie planowano. Niedawno brytyjskie media podały, że ukończyło je zaledwie sześciu ukraińskich żołnierzy, co daje możliwość przeprowadzenia niewielkiej liczby lotów każdego dnia. Wszystko to w momencie, gdy Rosja odbudowała swój potencjał zbrojeniowy i znacząco zintensyfikowała działania na ukraińskim froncie. F-16 zatem nie są game changerem tej wojny, lecz kolejnym etapem wzmocnienia zdolności ukraińskiej armii, by mogła nadal przeciwstawiać się rosyjskiemu agresorowi. Tym bardziej że nic nie zapowiada tego, by w najbliższych miesiącach sytuacja uległa znaczącej zmianie.
Doczekali się
Ukraina otrzymała pierwsze myśliwce F-16. Potwierdził to w miniony weekend sam prezydent Wołodymyr Zełenski.