To, że to będą ciężka jesień i zima, wiemy wszyscy. Spowodowane wojennymi działaniami Rosji inflacja i gwałtowny wzrost cen energii dotykają wielu państw. Sejm w ubiegłym tygodniu przyjął kolejne rozwiązania, które mają w poważnej części chronić gospodarstwa domowe przed skokiem cen. Miliony polskich rodzin skorzystały już z dodatku osłonowego. Przedłużone zostało działanie Rządowej Tarczy Antyinflacyjnej, obowiązują wakacje kredytowe. Prezydent Andrzej Duda podpisał ustawę o dodatku węglowym, który wyniesie 3 tys. zł, oraz ustawę wzmacniającą bezpieczeństwo gazowe państwa. Zakłada ona m.in. przedłużenie do końca 2027 roku ochrony taryfowej odbiorców domowych i strategicznych instytucji pożytku publicznego, takich jak szpitale, szkoły i przedszkola.
Po wprowadzeniu dodatku węglowego rząd zaproponował kolejne rozwiązania, których celem jest wsparcie Polaków – chodzi o ograniczenie wzrostu cen ciepła i kosztów podgrzania ciepłej wody dla gospodarstw domowych i instytucji użyteczności publicznej poprzez wprowadzenie programu „ciepło z rekompensatą”. Polacy ogrzewający swoje domy m.in. gazem płynnym, pelletem drzewnym, drewnem kawałkowym czy olejem opałowym, otrzymają jednorazowe wsparcie finansowe w postaci dodatku.
Ale jak zwykle – totalna opozycja w inflacji i wzroście cen widzi nie zagrożenie, lecz nadzieję. Liczy na gwałtowny spadek poparcia dla rządzących i dzięki Władimirowi Putinowi otwarcie szykuje się na wykorzystanie kryzysu do przejęcia władzy. Można rzec – zbójeckie prawo opozycji, by wykorzystywać możliwości do zdobycia poparcia i zwycięstwa w kolejnych wyborach. Tyle że w tym wypadku Platforma Obywatelska staje się jawnym sprzymierzeńcem Putina, Rosja przecież ile sił stara się destabilizować sytuację w Europie, a szczególnie w państwach sąsiadujących z Ukrainą i wspierających ją w walce z Moskalami. Ale im gorsza będzie sytuacja na skutek działań Kremla, tym lepiej – oto niemal otwarcie głoszona filozofia współczesnej targowicy. Widać ją choćby wtedy, gdy ile sił wspiera próby wywołania paniki – czy to przy okazji cen paliw, czy problemów z kupowaniem węgla. Gdy dodać do tego kibicowanie działaniom Niemiec i urzędników Komisji Europejskiej, by Polska nie otrzymywała należnych jej pieniędzy, mamy obraz totalnej opozycji zaangażowanej w totalne szkodzenie krajowi. Trudno o lepsze, w pełnej krasie przedstawienie się partii zewnętrznej, formacji faktycznie agenturalnej.
W tym kontekście sprawa reparacji od Niemiec dla Polski jest dla Platformy Obywatelskiej i reszty opozycji szczególnie kłopotliwa. Nie ma wątpliwości – i mówią o tym także sondaże – że Polacy popierają dążenia do uzyskania odszkodowań od Niemiec za ich barbarzyńskie zbrodnie. Nie wszyscy wierzą, że są one możliwe do uzyskania, ale sam fakt, że reparacje Polsce się należą, nie budzi wielkich kontrowersji. Tymczasem partia Donalda Tuska nie jest w stanie dziś poprzeć tych dążeń. Od pierwszej chwili ogłoszenia raportu strat wojennych dezawuuje go, wyśmiewa samą kwestię podjęcia tematu reparacji i – jak Radosław Sikorski – atakuje Prawo i Sprawiedliwość za rzekomą „podłość w wykorzystywaniu ofiar do gry politycznej”. Oczywiście głosi także to, co niemieccy politycy – że sprawa reparacji jest zamknięta, bo rzekomo Polska ich się zrzekła i nie ma podstaw prawnych, by ich teraz żądać. O tym, jak kibicują temu media niemieckie wydawane po polsku, nie trzeba już nawet wspominać – agentura wpływu Niemiec pokazuje się w pełnej krasie.
Wszystko to zatem to nie tylko walka polityczna w sytuacji ostrej rywalizacji partyjnej. Przyznają to zresztą mimochodem sami politycy PO, gdy mówią, że pieniądze z KPO popłyną do Polski, gdy zmieni się rząd. Mamy do czynienia z zupełnie jasno postawionym ultimatum – zmiana władzy na tę reprezentującą interesy Berlina i co najmniej nie przeszkadzającą interesom Kremla albo – jak ujął to Donald Tusk – gospodarcze i społeczne tsunami. Na spór z Komisją Europejską należy więc patrzeć w kontekście suwerenności państwa, dziś wprost zagrożonej. Tu już nie chodzi tylko o wpływanie na ustawodawstwo dotyczące sądownictwa, lecz o podporządkowanie władzy w państwie interesom zewnętrznym. Kraj, na którym wymusza się zmianę rządu, nie jest państwem suwerennym – te słowa Jarosława Kaczyńskiego z jednego z ostatnich spotkań z wyborcami są oczywistą oczywistością.
Najbliższe miesiące i nadchodzące za nieco ponad rok głosowanie postawią Polaków przed wyborem – niekoniecznie za sprawą totalnych mediów świadomym dla wszystkich.
Czy będziemy mieli własne państwo, czy raczej zgodzimy się na niemiecko-rosyjskie kondominium.